wtorek, 29 kwietnia 2014

Zmierzch

Siedemnastoletnia Isabella Swan przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie Washington i poznaje tajemniczego, przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go rozgryźć. Dziewczyna usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Okazuje się, bowiem, że zakochała się w wampirze... 

Dzisiaj przedstawiam wam książkę, którą bez wątpienia wszyscy znacie. Od niej wszystko się zaczęło. Kiedy w jakiejś książce występuje motyw zwykłej dziewczyny zakochanej w chłopaku, który okazuje się wilkołakiem, upadłym aniołem, wampirem itd. od razu porównujemy ją do Zmierzchu. Może nie wszyscy, jednak ja owszem. 
Czytałam ją dosyć dawno i wtedy byłam zachwycona. Nie mogłam się oderwać i byłam wprost zachwycona. Teraz mój zapał przygasł, jednak dalej bardzo lubię Zmierzch. Przeczytałam go po siedem razy każdą część i wcale mi się nie znudził. Z perspektywy czasu, widzę, że ta książka jest bardzo płytka. Opowiada o tym, jak ważne jest mieć chłopaka. W gruncie rzeczy nie jest to banalna historia. Może się tak wydawać, ale to dlatego, że mogła się znudzić. Skoro ona zapoczątkowała taki związek literacki to nie można mówić o banalnej historii. 
Bohaterowie są dobrze wykreowani, ale Bella czasami mnie irytowała swoją bezsilnością. Chciała wszystkich ochronić, ale tak naprawdę użalała się nad sobą.
Kunszt autorki jest nie wątpliwie zachwycający. Czytałam lepsze książki, ale nie mogę powiedzieć, że warsztat Stephanie Meyer jest zły. Wręcz przeciwnie.
Powieść napisana jest lekkim i zrozumiałym językiem. Czyta się szybko i przyjemnie. Kiedy trzeba akcja przyspiesza, robi się ciekawie, aż nagle główna bohaterka wszystko psuje. Jeżeli ktoś czytał to wie o co mi chodzi.
Idealna książka na długie wieczory, jeśli szukacie lekkiej lektury.


Książka bierze udział w wyzwaniu:

niedziela, 27 kwietnia 2014

Światła września



Jest rok 1936, Simone Sauvelle po śmierci męża zostaje praktycznie bez środków do życia. Dzięki pomocy sąsiada udaje jej się dostać pracę jako ochmistrzyni normandzkiej rezydencji Lazarusa Janna, wynalazcy i właściciela fabryki zabawek. Pani Sauvelle wraz z dziećmi: 14-letnią Irene i młodszym Dorianem wyjeżdża do Normandii. Podczas pierwszej wizyty u gospodarza rodzina Sauvelle zostaje oprowadzona po części domu pełnego przedziwnych mechanicznych zabawek. Dowiaduje się również o dziwnej chorobie żony Lazarusa. Po pewnym czasie Irene zaprzyjaźnia się z Hannah, kucharką wynalazcy, dzięki której poznaje Ismaela. Kiedy Hannah zostaje odnaleziona martwa, Irene i Ismael postanawiają zgłębić tajemnicę jej śmierci. Aby tego dokonać, będą musieli rozwiązać szereg zagadek związanych z Lazarusem i jego żoną.


Było to moje pierwsze spotkanie z Zafonem. Wcześniej nie wiedziałam, jak i o czym pisze. Teraz także nie mogę się specjalnie wypowiedzieć, ponieważ moja wiedza na temat stylu tegoż pisarza, bazuje jedynie na tej książce. Dowiedziałam się, że jest ona z serii skierowanej dla młodzieży, jednak każda książka z trylogii opowiada zupełnie inną historię. Zaczęłam już czytać Pałac Północy, jedną z serii i to prawda. Historie w tych książkach nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale przejdźmy do samej książki:

Historia nietuzinkowa. Obyczajówka, rzekłabym , oczywiście przez pierwszych kilkadziesiąt stron. Potem akcja przyspiesza i ucieka w klimaty fantasy. Wszystko było cudownie opisane. Czułam się, jakbym to wszystko widziała. Ogarnął mnie strach przed cieniem i przez pierwszą noc, każdy cień wydawał mi się podejrzany. Natychmiast utożsamiłam się z bohaterami. Nie zabrakło oczywiście wątku miłosnego. Książka opowiada w gruncie rzeczy o dorosłej kobiecie, jednak wątek miłosny jest pomiędzy nastolatkami. Spokojnie, nie będzie to nic w rodzaju Zmierzchu. Bynajmniej. Zostawia po sobie niedosyt z tego względu, iż ta miłość nie ma szczęśliwego zakończenia tylko po prostu rozstanie. Bynajmniej nie na zawsze. Za to wkurzyłam się na autora i przez dłuższy czas nie sięgałam po jego dzieła. Całość była bardzo pomysłowa i bardzo mi się podobało.

Powieść napisana hm... dosyć... oryginalnie. Nie potocznie, jednak wszystkie słowa można w pełni zrozumieć. Wyidealizowane słowa, eleganckie, ale nie jest to irytujące. Trzymać taki język przez całą książkę? Bez wątpienia Zafon to prawdziwy i dobry pisarz. Kunszt autora jest wyjątkowy. Trzeba przekonać się samemu. Z pewnością wiele z was, miało już styczność z tym pisarzem. Jak go oceniacie?

Książka jest dosyć krótka. To zdumiewające, że w takiej książce, można przekazać tak wiele treści. To niezwykłe.

Jeżeli ktoś, pogubił się to podsumuję jednym słowem: Polecam.




Szeptem

Czasem zdarza się miłość nie z tego świata. Naprawdę nie z tego świata…
Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że szesnastoletnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły dziać się rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba że…
Chyba że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi. O Twoje życie.
Ale cicho sza… Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.

  Ufff... Nie wiem co napisać o tej książce. Czytałam ją wstrzymując oddech. Dlaczego? Przecież to nie jest kryminał. Jest to coś głębszego. Klasyczna historia bazowana na Zmierzchu, a tak inna... Upadłe anioły? Coś co mnie rozbraja i nie pozwala się oderwać. Oczywiście walka dobra ze złem, ale cała filozofia jest w tym, że nie wiadomo kto jest dobry. Może lepiej byłoby stwierdzić kto czyni większe zło? Stwierdzam, iż Nefile, ale może się jeszcze wiele zmienić. Archanioły. Czy są dobre? Nie. A czy złe? Nie do końca. Fabuła toczy się tak, że do końca nic nie wiadomo. Akcja w pewnym momencie przyspiesza, lecz nie brakuje tego od początku. Nim się obejrzałam byłam na ostatniej stronie.
Zakochałam się w Patchu, a Nora w pewnym momencie stała się moją przyjaciółką. Wczoraj skończyłam czytać trzecią już część. Boję się zacząć kolejną, gdyż serce mi się kraje, iż będzie to już koniec.
Kunszt autorki jest niezwykły. Nie napisała płytkiej książki. Ale czy ona ma jakieś drugie dno? Nie. Jednak akurat tutaj nie miało to dla mnie znaczenia. Czekam teraz na ekranizację, a jeśli to zepsują to dowiem się, gdzie mieszka reżyser, producent i wszyscy inni w to zaangażowani.
Obowiązkowo trzeba przeczytać!
Książka bierze udział w wyzwaniu:


piątek, 25 kwietnia 2014

Ania z Zielonego Wzgórza - klasyka

Ania z Zielonego Wzgórza to pierwsza, a zarazem najsłynniejsza część cyklu.
W wyniku pomyłki lub zrządzenia losu sierota Ania Shirley trafia do domu Maryli i Mateusza Cuthbert na Zielonym Wzgórzu na Wyspie Księcia Edwarda. Dorasta, idzie do szkoły i co rusz wpada w tarapaty...

Tę książkę zna chyba każdy, a z pewnością wszyscy o niej słyszeli. Jest ona lekturą szkolną, jednak nie tym kierowałam się w mojej ocenie, gdyż czytać książek na siłę nie lubię. Całokształt powieść w mojej ocenie wypadł na prawdę blado. Fabuła byłaby ciekawa, ale do tego potrzebne jest jeszcze kilka szczegółów, które jak się okazuje są bardzo istotne.
Bohaterowie są nie dokładnie przedstawieni. Nie poznajemy ich do końca, gdy nie grają jakiejś znaczącej roli w wydarzeniach, a tak nie powinno być. Sama Ania bardzo mnie irytowała swoim zachowaniem. Tak wiem, o to chodziło autorce, aby była nieznośna, ale czytelnik nie powinien tego widzieć nawet, w każdym opisie.
Ania z Zielonego Wzgórza jest już klasyką, gdyż ma ponad sto lat. Czytało ją kilka pokoleń i odniosłam wrażenie, iż nadal cieszy się popularnością. Większości osób bardzo się podoba, ale ja jestem w tej mniejszości.
Konkretnie nie umiem powiedzieć co mi się nie podobało. Chyba chodzi o to, że książka jest po prostu zbyt dziecinna. Moim zdaniem pani Lucy zyskała popularność pisząc dziecinną historię. Całokształt mnie bardzo irytował, a w tym także sposób w jaki jest napisana. Nie jest to potoczny język. Nie jest także ciężki. Jest po prostu... irytujący. Nie spotkałam się jeszcze, aby jakaś książka tak na mnie podziałała, aż do teraz.Nie polecam.
A wy co o niej myślicie?

czwartek, 24 kwietnia 2014

Libster blog award-po raz drugi

Nominowała mnie Marta-BLOG

1. Jak lubisz spędzać czas?
2. Najlepsza potrawa?
3. Blog czy fotografia?
4. Cola czy sok?
5. Polska czy Norwegia?
6. Co daje ci blogowanie?
7. Opisz swojego bloga w 3 słowach..
8. Bransoletka ,naszyjnik, pierścionek, czy kolczyki?
9. Pies czy kot?
10. Wzorujesz się modowo od jakiejś gwiazdy?
11. Smingus dyngus czy prima aprilis?

Odpowiedzi:
1.Kocham czytać i oglądać filmy
2.Sushi to potrawa?
3.Blog
4.Sok! Nie cierpię coli
5.Nie byłam w Norwegi, ale Polska to moim zdaniem najmniej rozwinięty kraj
6.Przyjemność z pisania
7.Ładny;Nieporadny;Bezsensu
8.Bransoletka
9.Pies
10.Nie, mam własny styl
11. Nie widzę zasadniczej różnicy

Dziękuję za nominowanie mnie kolejny raz!

środa, 23 kwietnia 2014

Wywiad z Katarzyną Puzyńską!

1.Dlaczego akurat kryminał? Jak zaczęła się pani przygoda z pisaniem? Od czasu, kiedy przeczytałam moją pierwszą powieść Agathy Christie, uwielbiam czytać kryminały. Zwłaszcza te klasyczne. Właśnie dlatego postanowiłam spróbować swoich sił w tym właśnie gatunku. Duże znaczenie miał też kurs pisania kryminałów, który zaoferowała swoim czytelnikom moja ulubiona szwedzka pisarka Camilla Läckberg. Jej wskazówki, jak pisać, były niezwykle pomocne podczas całego procesu. 2.Co panią zainspirowało do napisania książki? Jak pani wpadła na historię opisaną w „Motylku”? Wszystko zaczęło się od wydarzenia, które otwiera powieść, to znaczy od śmierci nieznanej nikomu zakonnicy. Pewnego zasypanego śniegiem poranka, zakonnica zostaje przejechana przez samochód. Jak miłośnicy kryminałów mogą się spodziewać, szybko okazuje się, że nie był to taki zwykły wypadek. Pojawia się więc nieuniknione pytanie: Dlaczego zakonnica została zabita? Kto, jak kto, ale ona przecież nie powinna mieć wrogów. Ten właśnie pomysł przyszedł mi do głowy najpierw i od niego zaczęłam krok po kroku rozbudowywać całą fabułę. 3.Kto pierwszy przeczytał „Motylka”? Moja rodzina i najbliżsi przyjaciele. Chętnie słuchałam ich uwag i jestem im wdzięczna za cierpliwość i pomoc. Nieraz przywołali mnie do porządku, kiedy schodziłam na manowce albo wymyślałam aż nazbyt sensacyjne scenariusze. 4.Czy może nam pani zdradzić, co będzie w następnej książce? Druga część serii nosi tytuł „Więcej czerwieni”. W okolicach Lipowa, które Czytelnik poznał w „Motylku”, znowu wiele się będzie działo. Tym razem, zostają zabite dwie młode kobiety. Ich ciała brutalnie okaleczono. Istnieje podejrzenie, że zabójstwa mogą być dziełem seryjnego mordercy. Tak przynajmniej sądzi policja z Brodnicy. Sprawę prowadzą znani z „Motylka” funkcjonariusze, Daniel Podgórski i kontrowersyjna Klementyna Kopp. Czy uda im się w porę powstrzymać zabójcę? 5.Jakie książki pani czyta? Tak, jak mówiłam wcześniej, obecnie czytam głównie kryminały i książki sensacyjne. Lubię szczególnie wielowątkowe powieści z ciekawymi, rozbudowanymi postaciami. Pewnie dlatego właśnie tak bardzo podoba mi się mieszanie typowego kryminału z powieścią obyczajową częste na przykład w prozie szwedzkiej. Obok głównego wątku śledztwa, bohaterowie toczą swoje życie. Moim zdaniem to dodaje powieści wiarygodności i sprawia, że czytelnik może zanurzyć się w wykreowanym przez autora świecie. Być może jest to tak zwane „zboczenie zawodowe” (studiowałam psychologię), ale lubię mieć wrażenie, że znam bohaterów osobiście. Dlatego też tak bardzo lubię serie powieściowe, w których czytelnik może przez dłuży czas śledzić losy ulubionych bohaterów. 6.Jakich pisarzy pani lubi? Jest wielu pisarzy, których bardzo cenię. Skupię się więc może na „kryminalistach”. W tym gatunku, moim numerem jeden są zdecydowanie wspomniane już wcześniej Agatha Christie i Camilla Läckberg. Lubię też Håkana Nessera, Åkego Edwardsona, Åsę Larsson i Stiega Larssona. Jeżeli chodzi o innych autorów zagranicznych, to bardzo cenię również Tess Gerritsen i Kathy Reichs. W Polsce także mamy wiele niezwykle uzdolnionych pisarzy. Bardzo podobają mi się na przykład książki Zygmunta Miłoszewskiego, Anny Fryczkowskiej, Marty Guzowskiej, Mateusza Lemberga, Joanny Jodełki, Anny Klejzerowicz, czy Gai Grzegorzewskiej. Właśnie zaczęłam czytać powieść Katarzyny Bondy i również zapowiada się ciekawie. Mogłabym wymieniać i wymieniać. Polski kryminał zdecydowanie ma się dobrze . 7.Jaka książka ostatnio podbiła pani serce? Bardzo ciężko jest mi zdecydować się na jeden tytuł. Tak się bowiem złożyło, że ostatnio przeczytałam kilka bardzo dobrych kryminałów. Jeżeli muszę wybrać tylko jedną książkę, będzie to chyba „Ziarno prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego. Chcę coś znaczyć: Dziękuję za rozmowę. Katarzyna Puzyńska: Ja także bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam Czytelników bloga „Chcę coś znaczyć” do odwiedzenia książkowego Lipowa. Mam nadzieje, że „Motylek” Wam się spodoba.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wywiad z Grzegorzem Iwańczykiem!

Skąd pomysł, aby napisać książkę?
Już w młodym wieku pisywałem krótkie opowiadania pod poduszkę. Zawsze mnie do tego ciągnęło. Pewnego dnia wpadłem na pomysł aby napisać coś poważniejszego. Tak po prostu. Wziąłem kartkę, długopis i zacząłem wymyślać. Po kilku dniach miałem już prawie cały pomysł na książkę. Takie były początki „Nocnej zmiany”.
Dlaczego akurat kryminał?

Blisko 80% książek jakie czytam to kryminały. Nie mogło więc być inaczej. Musiał to być kryminał J Uwielbiam zawiłe fabuły, w których nie wiadomo jaki będzie koniec aż do ostatniego rozdziału. Bardzo lubię zaskakiwać J 

 Co pana do tego zainspirowało?

Najwyraźniej zebrała się we mnie energia skumulowana przez kilka lat rozbratu z pisaniem. Potrzebowałem tego, aby stworzyć coś własnego, coś fajnego.

 Jaki jest pana ulubiony pisarz?

Nie mam chyba jednego ulubionego pisarza. Lubię Je Nesbo, Jeffery Deavera, Harlana Cobena.

 Czy lubi pan Stephena Kinga i Grahama Mastertona, słynnych królów horroru?

Powiem szczerze, że nie przepadam za horrorami. Mimo to przeczytałem kilka książek Stephena Kinga i oceniam je bardzo pozytywnie. Chociaż uważam, że mogłoby być mniej opisów i więcej akcji :P Z książkami Grahama Mastertona do tej pory nie miałem przyjemności się zetknąć.

Jakie są pana ulubione książki?

Jak już pisałem wcześniej przede wszystkim kryminały. Wyróżnić tutaj mogę książkę „Zegarmistrz” Jeffery Deavera i „Policja” Jo Nesbo.

Jak zaczęła się pana przygoda z pisaniem?
W czasach Szkoły Podstawowej zacząłem pisywać krótkie opowiadania. Nie ujrzały one jednak światła dziennego. W Liceum kontynuowałem to. Później jednak miałem bardzo długą przerwę z pisaniem i dopiero „Nocna zmiana” stała się dla mnie wielkim powrotem.
 Czy doczekamy się następnych książek?
 Mam już prawie cały plan kontynuacji „Nocnej zmiany”; drugą i ostatnią część z tej serii. Jednak brak czasu nie pozwala mi jednoznacznie stwierdzić kiedy ją skończę i wydam. Myślę, że jest szansa, aby to nastąpiło w przyszłym roku. 
  Jak wpadł pan na historię opisaną w Nocnej Zmianie
 Miejsce i czas zbrodni to pomysł wzięty z mojej pracy sprzed kilku lat. Wtedy to pracowałem jako konsultant telefoniczny w Banku i często miewałem nocne dyżury, tzw. „Nocne zmiany”.  Cała reszta fabuły wpadła mi do głowy ot tak. W zasadzie w ciągu kilku dni wszystko wymyśliłem. Widać mam bujną wyobraźnię :P
Serdecznie dziękuję za poświęcony czas!
Mowa byłą o książce ,,Nocna Zmiana,,:




Dziewięć żyć Chloe King

Chloe King to normalna nastolatka, chodzi do szkoły, interesuje się chłopcami, kłóci się z mamą. Do czasu. W okolicy swoich 16-tych urodzin Chloe orientuje się, że ma bardzo szczególne zdolności… Zrobi wszystko żeby odkryć prawdę. Musi się spieszyć bo jej prześladowca cały czas czai się w cieniu, żeby znów zabić. Bo Chloe ma dziewięć żyć, ale czy one jej wystarczą…?

Książka jest wyśmienita. Historia niebanalna i urokliwa. Zapewne znacie mnóstwo książek o zmiennokształtnych, wampirach, czarodziejach czy nawet karłach, ale w tej powieści nie spotkacie nic z tych rzeczy. Tym razem będą to koty. Jak na razie nie dosłownie,ale może się jeszcze wiele wydarzyć w tej trylogi.
Napisana lekkim i przyjemnym językiem. Nie trzeba się doszukiwać drugiego dna. Zakończenie zaskakuje i pozostawia niedosyt, dlatego czatuję na kolejną część. Okładka jak i tytuł są bardzo tajemnicze, co zachęca do sięgnięcia po tę książkę.
Postaci są dobrze wykreowane, choć zdarzają się i takie, które bardzo mnie irytują. Zmieniają się z dnia na dzień kilka razy w książce lub w rozdziale. 
Mimo wszystko czytało się przyjemnie i bardzo mi się podobało nie tylko ze względu na oryginalną historię. Mogę ją spokojnie i z czystym sumieniem polecić.
Książka bierze udział w wyzwaniu:


sobota, 19 kwietnia 2014

Liebster blog award - po raz pierwszy

Pytania zadała autorka bloga:  http://zapiski-z-przypomnianych-krain.blogspot.com/
A oto pytania:
1. O co chcesz zapytać swojego ulubionego autora?
O wiele rzeczy, ale na pierwszy ogień poszłoby pytanie: Podpisze mi pani książkę?
2. Chodzisz na spotkania autorskie? Jeśli tak to, które wspominasz najcieplej?
Nie chodzę na spotkania autorskie, ponieważ mieszkam w takiej mieścinie, że to doprawdy niemożliwe.
3.Kiedyś Jakub Ćwiek na spotkaniu autorskim powiedział, że człowiek może w życiu przeczytać do 5000 książek. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Zależy kto jak długo żyje
4.Co sądzisz o komiksach?
Nigdy żadnego nie przeczytałam.Sądzę jednak, że nie wygodne jest czytanie z chmurek, a obrazki się plątają.
5.Czy kupujesz książki? Jeśli tak to gdzie?
Kupuję. Najczęściej w Empiku, Matrasie lub taniaksiazka.pl
6.Papier czy ebook?
Zdecydowanie papier
7.Gdyby twój dom płonął co chciałabyś uratować? (do 3 rzeczy)
1.Książki-źródło wiedzy 2.Pieniądze-niezbędne 3.Ubrania
8.Czy jest jakiś teledysk, który urzekł Cię od strony wizualnej tak mocno, że możesz go oglądać bez dźwięku?
Tak. Britney Spears-Criminal
9. Słuchasz muzyki w trakcie czytania?
Nie.
10.Spodziewasz się Hiszpańskiej Inkwizycji?
O co chodzi?
11. Czym różni się staw od jeziora?
Jezioro jest większe.

 Nominuję:
http://iitiismyliife.blogspot.com/
 http://indiesan.blogspot.com/
 http://meryandret.blogspot.com/
http://sylwiatylkowska.blogspot.com/

Pytania:
1.Ulubiona książka i dlaczego?
2. Twoja największa pasja?
3. Uprawiasz sport? Jeśli tak, to jaki?
4. Masz jakieś zwierzątko? Jak się wabi?
5. Jako kolor najczęściej nosisz?
6. Jeśli czytasz książki to wypożyczasz czy kupujesz?
7.Jakiej muzyki słuchasz?
8. Jaką tematykę ma twój blog i dlaczego taki?
9 Co cię zainspirowało do pisania bloga?
10. Jeśli miałabyś słuchać jakiejś piosenki, jaki byłby jej tytuł?

Nieśmiertelny podróżnik

 Robinson Kruzoe jest chłopakiem, który marzy o zostaniu marynarzem. Jego braci zabrało morze, więc rodzice nie chcieli się zgodzić, aby także związał swoją przyszłość z marynarstwem, jednak na nie wiele się to zdało. Wyruszył  świat, ale skończyło się to inaczej niż się spodziewał.
Dlaczego przeczytałam tę książkę? Była to moja szkolna lektura. Nie wiem, czy sięgnęłabym po nią w innym przypadku, jednak zapewne tak.
Zazwyczaj lektury są nudne i ciężko przez nie przebrnąć. Nudzę się w połowie i nie mam ochoty czytać dalej. Ta książka ma 353 strony i kiedy to zobaczyłam, zanim zaczęłam czytać przeraziłam się. Książki typu Harry Potter i Zakon Feniksa, który ma prawie 1000 stron przeczytam szybciutko z uśmiechem na twarzy, a kiedy chodzi o lekturę, 400 stron to dla mnie męka. Przynajmniej tak sądziłam zanim po nią naprawdę sięgnęłam.
 W pierwszym rozdziale zaczął się temat, którego nie cierpię. Podróże statkami. Pomyślałam, że będzie to okropne. Myliłam się. Właściwie była ona bardzo ciekawa. Wiele się działo zanim Robinson trafił n wyspę i to było fajne, że przyjemność czytania nie rozpoczyna się w kulminacyjnym momencie i kluczowej przygodzie w książce. Było ciekawie, choć nie sądziłam, że mi się spodoba.
Kiedy Robinson trafił na wyspę to już nie mogłam się oderwać. Autor ciekawie wszystko opisał. Wszystkie polowania i próby przetrwania. Zobrazowano jak przetrwać na bezludnej wyspie. Od zadomowienia się na wyspie po ucieczkę z niej powinno być monotonnie i nudno. Nie było za co wielki plus. Zakończenie było oczywiste, jednak po tym jak Robinson zżył się z wyspą oraz zwierzętami, myślałam, że będzie chciał tam zostać i w gruncie rzeczy ostatecznie nie porzucił jej na zawsze.
Co mi się nie podobało?
Denerwujące było to, że autor wiele razy używał ,,przyspieszaczy czasowych,,. Stosował takie wyrażenia jak np. ,,Kilka miesięcy później,, lub ,,Następnych kilka lat minęło spokojnie,,. Nie powinnam mieć o to pretensji, ponieważ gdyby nie było tych sformułowań to książka miałaby śmiało grubo ponad 1000 stron, ale jednak mnie to drażniło.
Rozdziały były króciutkie bo miały góra 10 stron. Jest to dosyć wygodne, ponieważ czytając musiałam pilnować, aby ciasto w piekarniku się nie spaliło, więc w takie Wielkanocne przygotowania to wygodne. Język nie był bardzo ciężki, choć występowały słowa, których w dzisiejszych czasach się już nie używa. Okładka dobrze obrazuje sedno książki, choć nikt tam nie wysyłał listów w butelce.
Nie mogę uwierzyć, że to wszystko stało się naprawdę.Dzięki tej książce Robinson Kruzoe jest nieśmiertelny.
Nawet jeśli przed laty czytałeś tą książkę to może warto ją sobie przypomnieć?Może po latach spojrzycie na to z innej perspektywy? A tym, którzy tej książki jeszcze nie czytali, bardzo polecam.

czwartek, 17 kwietnia 2014

7 kotów

 Ten post będzie w całości stworzony przeze mnie (zdjęcie z google), ponieważ książka, którą teraz zrecenzuję nie znajduje się na platformie lubimyczytac.pl.
 Książka opowiada prawdziwą historię z dzieciństwa autorki. Wszystkie zdarzenia są prawdziwe oprócz Opowiadania Hultaja.
Na farmie u dziadków mieszkało 7 kotów, których życie jest opisane w książce.
Napisałam ,,w książce,, , jednak nie mogę tego tak nazwać. Książeczka ma tylko trzydzieści dwie strony, a wydrukowana jest dość dużą czcionką. Jeśli szukacie czegoś na dłużej - to nie ten adres. Jest to opowiadanie na dziesięć minut. Zacznę nie zbyt kolorowo:
Czytając tą książeczkę miałam wrażenie, iż jest to opowiadanie dziecka z podstawówki. Nie chodzi mi o samą inicjatywę, lecz o sposób w jaki jest napisana. Jest bardzo dużo powtórzeń, a język jakim jest napisana jest tak prosty, jaki stosuje dziesięciolatek. Gdy autorka opisując koty robi to tak, jak ja, gdy miałam siedem lat.
Po takim wstępie na pewno pomyślicie, że nie warto jej przeczytać. Macie rację. Ja dostałam ją bezpośrednio od autorki wraz z dedykacją, jednak gdybym miała ją kupić na własną rękę, nie zrobiłabym tego nigdy. Cena z okładki to dwadzieścia złotych za jakiś gniot. Piszę to z ciężkim sercem, ponieważ cenię sobie inne dzieła pani Ewy.
Teraz coś pozytywnego: książeczka idealna dla pięciolatków. Na podstawie tego opowiadania można spokojnie uczyć się czytać. Opowieść zawiera także parę zdjęć, które jak sądzę, są autorstwem pani Ewy Gracz.
Nie polecam, z wręcz odradzam. Cieszę się z dedykacji, gdyż jak napisałam powyżej, cenię inne dzieła autorki. Mimo wszystko cieszę się, że ją dostałam i mogłam wam przekazać moje zdanie, które może uratuje  wasze dwadzieścia złotych, które przeznaczycie na coś na prawdę dobrego.

środa, 16 kwietnia 2014

Niezgodna

W dystopijnym Chicago w świecie Beatrice Prior społeczność jest podzielona na pięć odłamów, każda kształcąca konkretną cechę – Prawość (szczerość), Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwagę), Serdeczność (spokój, pokojowe nastawienie) i Erudycja (inteligencję). W wyznaczony dzień każdego roku wszyscy szesnastolatkowie muszą wybrać odłam Chicago, któremu poświęcą się na resztę swojego życia. Beatrice wybiera między pozostaniem z rodziną, a byciem sobą – nie może mieć tych dwóch rzeczy naraz. Więc dokonuje wyboru, który zadziwia wszystkich, nawet ją samą.
Podczas bardzo burzliwego wprowadzenia, Beatrice przemianowuje się na Tris i walczy o to, aby dowiedzieć się, kto naprawdę jest jej przyjacielem – i rozpoczyna romans z czasem fascynującym, a czasem doprowadzającym do białej gorączki chłopakiem, który dopasowuje się do ścieżki życiowej, którą obrała. Tris kryje także pewien sekret, taki, który ukrywa przed wszystkimi, gdyż została ostrzeżona, że jego ujawnienie może oznaczać śmierć. Odkrywa rosnący w siłę konflikt, który może zagrażać odkryciem stworzonej przez nią samą idealnej społeczności, w której żyje. Tris dowiaduje się również, że jej tajemnica może pomóc tym, których kocha… lub zniszczyć ją samą.

Książka mnie oczarowała. Przeczytałam ją jeszcze zanim ją zekranizowali i się zakochałam. Niby banalna historie patrząc z pesymistycznego punktu widzenia. Dziewczyna zakochuje się w zimnym chłopaku, potem wielka miłość i walka o życie. Jednak w tym przypadku całość jest zobrazowana inaczej. Ciekawiej. Jeśli poszukać głębiej ta powieść naprawdę uczy. Uczy tolerancji, jakiej nie było dla wszystkich frakcji. Jest to historia o walczeniu o swoje, niezależności i odwadze.
Niektórzy porównują tę książkę do Igrzysk Śmierci. Mylą się. Nie ma między nimi nic wspólnego. Jeśli powiesz, że ta książka jest podobna do Igrzysk - dowiem się gdzie mieszkasz. 
Gdy zaczęłam czytać wprost nie mogłam się oderwać. Chłonęłam słowo po słowie, połykałam strona po stronie. Coś takiego doznałam wcześniej tylko przy Harrym Potterze oraz trylogi Trylle, a więc poprzeczka jest naprawdę wysoka.
Książka jest napisana zrozumiałym językiem, który łatwo się czyta. Akcja płynie szybko i z każdą stroną wzrasta napięcie.
Postaci są genialnie wykreowane. Jak zawsze zakochałam się w głównym bohaterze. Nie chodzi mi bezpośrednio o Tris, którą zresztą uwielbiam, ale o Cztery. Nie jest taki jak bohaterzy we wszystkich książkach. Jeśli szukacie powieści, w której bohaterowie mają zdolności latania - źle trafiliście, ale gwarantuję, że będzie ona o niebo lepsza niż gniot, który chcesz przeczytać, ponieważ do tej pory nie powstała książka tego typu godna uwagi. Nie wspominam o Harrym Potterze, który wykracza poza skale swą genialnością, ale o tym kiedy indziej.
Nie będę się rozpisywać, bo na własnej skórze wiem, że długie recenzje, które po jakimś czasie robią się kompletnie bezsensu i nie są ciekawe. Wystarczy kilka słów: przeczytanie tego to twój obowiązek, bo jeśli tego nie zrobisz, wiedz, że ominęła cię historia życia. Tak niepodobnie podobna do naszego monotonnego i nudnego żywota.


Wywiad z A.M. Chaudière!

1.Skąd pomysł na taką książkę?
Pomysł na książkę praktycznie z przypadku. Od tak. Miałam wcześniej rozpisane niektóre wątki, potrzebowałam tylko zakrętu fabuły, czegoś, co ją zwiąże. Trafiłam na niewolnictwo. Mimo że plan mam napisany, rozwija się on w miarę dopisywania kolejnych stron. Ewoluuje. I kiedy część pierwsza obróciła się wokół jednego wątku, część druga już będzie miała ich więcej. Będzie inna.

2.Czy jakiś bohater jest dla pani szczególnie ważny?
Ważny bohater... Autor zawsze wkłada w bohaterów część siebie. Jeśli nie w jednego, to w kilku. Czasem są to tak drobne cechy, że robi się to nieświadomie. Czasem jednak tych cech jest więcej. Są zamierzone. Mam kilku ważnych bohaterów, którzy posiadają moje, nie powiem które, oczywiście. ;) Główni. Znalazłaby się trójka takich. Do tego jedna bohaterka drugoplanowa. Ale moją największą miłością jest Azarel, postać złożona i trudna - z perspektywy autora, który wie o nim wszystko. Pomimo że są ważni, ja daję i odbieram, a co za tym idzie - nie zawahałabym się przed drastycznym ewoluowaniem. Po coś się ich tworzy. Między innymi po to, aby obserwować te zmiany.

3.W kim miała pani wsparcie pisząc tę powieść?
Wsparcie z pewnością w rodzinie - nie przeszkadzali mi. (uśmiech) Popierali. Teraz tego wsparcia jest więcej. Kilkoro ważnych ludzi tkwi przy mnie (czy dosłownie, czy po drugiej stronie ekranu, telefonu) bez względu na wszystko i właściwie reaguje, ustawia, jeśli błądzę. I zawsze będę im za to wdzięczna.

4.Co panią do tego zainspirowało?
Inspiracje są różne. Książki, rzeczywistość, moje otoczenie, ludzie... Życie.

5.Jak zaczęła się pani przygoda z pisarstwem?
Szczerze nie wiem, jak zaczęła się moja przygoda z pisaniem. :D Tak po prostu. Opowiadania pisałam od podstawówki. Notowałam coś zawsze. Ba! Nawet kiedyś prowadziłam pamiętniki. Dobrze, że już tego nie ma. ;)W pewnym momencie zwyczajnie usiadłam, napisałam coś dłuższego, zamknęłam w szufladzie, zebrałam pomysły i popełniłam "Niewolnicę".

Bardzo dziękuję za wywiad. Jestem bardzo szczęśliwa, że znalazła dla mnie pani czas!
Mowa była o niesamowitej powieści ,,Niewolnica,,.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Maximum Ride. Eksperyment anioł

Pierwszy raz to robię, więc zacznę od razu, a ty staraj się nadążyć. No. Więc jestem Max. Mam czternaście lat. Mieszkam z rodziną, czyli z pięciorgiem dzieci, niespokrewnionych ze mną, ale to i tak moja rodzina.
Jesteśmy, powiedzmy, że wyjątkowi. Nie odwaliło mi na własny temat, ale gwarantuję, że nigdy, nigdy nie spotkaliście kogoś takiego, jak my. Cała szóstka – ja, Kieł, Iggy, Kuks, Gazownik i Angela – zostaliśmy stworzeni przez tak pokręconych, chorych „naukowców”, że sobie nie wyobrażacie. Stworzyli nas w ramach eksperymentu. Eksperymentu, w wyniku którego jesteśmy ludźmi tylko w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach. Te dwa pozostałe robią różnicę, wierzcie mi.
Ta historia mogłaby opowiadać o tobie – albo o twoich dzieciach. Jak nie dziś, to wkrótce. Więc bardzo, bardzo proszę, potraktuj ją serio. Opowiadając ją, ryzykuję wszystkim, co się dla mnie liczy – ale musisz się o tym dowiedzieć. Czytaj dalej – nie pozwól im sobie przerwać. Witaj w naszym koszmarze.

Ta książka jest wyjątkowa. Przekazuje historią fantasy życie zwykłej nastolatki i każdego nastolatka. Książka opowiada o dzieciach, które  w dwóch procentach są ptakami co znaczy, że mają skrzydła. Wyobrażacie sobie kogoś takiego na tym nudnym świecie? Ja tak, ale moja osoba wyrasta poza skalę normalności. Wracając: po ulicach nie chodzą tacy ludzie , tak to smutne, ale trudno.  Ta książka wydaje się zwykła nie licząc niezwykłej historii jaką opowiada,prosta do zrozumienia. Z pozoru tak właśnie jest. Z pozoru. Proste: niezwykłe dzieci z niezwykłymi mocami, w pozornie zwykłym świecie. Otóż nie. Niezwykłe dzieci chcące być zwykłymi.Ich problemy tak naprawdę nie odbiegają zbyt od zwykłych problemów każdego z nas, choć wydaje się inaczej. Nie będę wszystkiego wyjaśniać bo mam nadzieję, że sami do tego dojdziecie. Udzielam tylko rady, abyście poszukali głębiej. 
Choć każda książka coś przekazuje. Coś głębszego. Oprócz jednej książki, którą zrecenzuję następną. Ale to później. Podsumowując : POLECAM.
Przypominam o konkursie!

sobota, 12 kwietnia 2014

Igrzyska śmierci

"Igrzyska śmierci" to pierwszy tom bestsellerowej trylogii Suzanne Collins. To opowieść o świecie Panem rządzonym przez okrutne władze, w którym co roku dwójka nastolatków z każdego z dwunastu dystryktów wyrusza na Głodowe Igrzyska, by stoczyć walkę na śmierć i życie.
Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny – musi troszczyć się, by zapewnić byt młodszej siostrze i chorej matce, a już to zasługuje na miano prawdziwej walki o przetrwanie...
 Na całym świecie wszyscy mówią o tym jak ta książka jest wspaniała. Ludzi się tym tak bardzo fascynują, a ja? Mi się to w ogóle nie podobało. Narracja jest okropna, a bohaterowie jeszcze gorsi. Główna bohaterka jest bardzo irytująca. Jedynym bohaterem, którego polubiłam to oczywiście Peeta. Taki niby nie pozorny syn piekarza, a jednak mimo wszystko przeżył igrzyska.
Nie będę się rozpisywać. Wszystko wyraziłam powyżej. Nie polecam. Rzadko się zdarza, iż trafiam na złą książkę. Wszystkie jej recenzje były bardzo pozytywne, więc bardzo się zawiodłam.
Książka bierze udział w wyzwaniu:

Istoty Ciemności

 Ethan Wate zwykł myśleć o Gatlin, małym południowym miasteczku, które zawsze nazywał domem, jako miejscu, w którym nic nigdy się nie zmienia. Wtedy poznał tajemniczego przybysza Lenę Duchannes, która odsłoniła przed nim sekretny świat, schowany dotychczas przed zwykłym wzrokiem. Gatlin, które skrywało starożytne sekrety pod omszałymi dębami i popękanymi chodnikami. Gatlin, gdzie klątwa naznaczała rodzinę Leny potężnymi mocami od pokoleń. Gatlin, gdzie dzieją się niewiarygodne, magiczne i zmieniające życie rzeczy. 
Czasem kończące życie. 
Razem, mogą zmierzyć się ze wszystkim, przed czym stawia ich Gatlin, ale po cierpieniu ogromnej straty, Lena zaczyna się oddalać, skrywać sekrety, które wystawią ich związek na próbę. Teraz, kiedy oczy Ethana otworzyły się na ciemniejszą stronę Gatlin, nie ma już odwrotu. Nawiedzany przez dziwne wizje, które tylko on może zobaczyć, Ethan uwikłany jest coraz głębiej w poplątaną historię swojego miasta i w niebezpieczną sieć podziemnych korytarzy, bez końca przecinających południe, gdzie nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Dzisiaj przedstawię wam książkę, która nie podbiła mojego serca od razu. Moja przygoda z nią była dość długa i nie chodzi o to, że długo ją czytałam. Jest on drugą częścią Kronik Obdarzonych i sięgnęłam po nią ze względu na pierwszą część, która bardzo mnie zainteresowała i pozostawiła nie dosyt. Przez cały początek książki nudziłam się bardzo. Sądziłam, że to będzie coś, a tym czasem zawiodłam się. Zauważyłam, że drugie części każdej serii to rozstanie, a potem powrót. Tak było i w tym przypadku. Nie dotarłam nawet do 1/4 książki i poddałam się. Było to tak nudne, że postanowiłam przeczytać coś innego.
Minęło pół roku, aż w końcu pomyślałam, iż może zmierzyć się z tą książką jeszcze raz. Tym razem było zupełnie inaczej. Chłonęłam stronę po stronie. Nie zaczęłam od początku, tylko od momentu, w którym skończyłam. Mam dobrą pamięć do książek, więc pamiętałam początek. W połowie książki nie mogłam się oderwać. Zakończenie tak mnie zaskoczyło, że przez kolejne dwa dni dochodziłam do siebie. I jeśli ktoś zdecyduje się przeczytać sto wiedzcie, że chodziło o Macona. Nie zdradzam szczegółów.
Lena bardzo mnie irytowała. W pierwszej części bardzo ją lubiłam, ale w tym przypadku wydawało mi się, że zgłupiała. Inne postacie tak jak i główny bohater Ethan nadal były tak samo przyjemne lub w przypadku czarnych charakterów tak samo źli nie licząc przemiany niektórych.
O tej powieści dowiedziałam się, gdy postanowili ją zekranizować. Nie czytałam opisu, nie wiedziałam o czym jest, ale wyznaję zasadę najpierw książka potem film, więc sięgnęłam po nią. Wcześniej nigdy o niej nie słyszałam. Czy sięgnę po kolejną część? Tak naprawdę, nie wiem. Tą powieść mogę polecić, za względu na nietuzinkową historię. Nie jestem do końca przekonana czy każdemu się spodoba, bo czytałam lepsze książki.
Książka bierze udział w wyzwaniu:

środa, 2 kwietnia 2014

Larista + wywiad z autorką!

Larysa kończy właśnie 18 lat. Ma jedno marzenie – chce odnaleźć prawdziwą miłość. W dniu swoich osiemnastych urodzin wypowiada życzenie i wkrótce napotyka na swojej drodze przystojnego Nieznajomego. Kilka dni później poznaje także Daniela. Od tej chwili jej życie zmienia się – obaj mężczyźni, Gabriel i Daniel, kryją w sobie tajemnicę, która kusi Larysę, ale także przeraża. Kiedy poznaje tajemnice Guardianów i Tentatorów, jej życie nabiera tempa. Finał powieści przynosi zaś bardzo zaskakujące rozwiązanie...

Na samym początku chciałabym podkreślić, że mimo ,,amerykańskiego,, , że się tak wyrażę nazwiska, książkę pt ,,Larista,, napisała polska autorka. To nie żart. Melissa Darwood to pseudonim, ale mi bardzo się podoba. A wam?
Przejdźmy do samej książki:
Nie lubię polskich książek. Zazwyczaj są banalne i nudne, ale tu... jestem zaskoczona. Historia na skalę światową. Nie zauważyłam różnicy w oryginalności historii między Pamiętnikami wampirów, a Laristą. Nie wiem, dlaczego porównuję ją do PW, ale teraz mam takie skojarzenie. Fabuła PW była interesująca, ale nie mogłam przebrnąć przez tą książkę. Co innego u Laristy. Dobrze napisane, fabuła interesująco zachwycająca. Wbrew pozorom Larysa jest bardziej podobna do zwykłej nastolatki, a jej historia niezwykle wiernie oddaje problemy zwykłej dziewczyny. Na tym polegają paranormal romance. Jak sama nazwa wskazuje, muszą tam być elementy paranormalne, ale sedno tkwi w tym, aby niezwykłą historią zobrazować życie zwykłej nastolatki. To naprawdę sztuka.
Teraz moje ulubione: wątek miłosny. To najbardziej lubię w książkach. Zazwyczaj czytam właśnie w tym stylu. Gabriel powinien mnie irytować, ale tutaj: czar.
Jednym słowem książka jest nietuzinkowa. Choć polska - niebanalna i jeśli ją przeczytasz, uwierz: możesz umierać spokojnie.




Teraz wywiad z autorką - Melissą Darwood. Serdecznie dziękuję za poświęcony czas!

1.Co zainspirowało panią do stworzenia ,,Laristy”?

Rozpoczęcie Laristy było spontanicznym krokiem, podjętym pod wpływem bodźca, za który dziękuję mojej przyjaciółce. Początkowo Larista była jedynie zbiorem przemyśleń, marzeń i wspomnień z lat licealnych, który z czasem przekształcił się w powieść z wątkiem fantastycznym.  Nie planowałam napisać książki, a co dopiero wydać. Jednak z każdym rozdziałem, każdą spisaną myślą, wykreowaną sceną i postacią Larista zyskiwała na formie i rozmiarze, aż w końcu stwierdziłam, że może ona nosić miano powieści.   
2.Wspierała panią rodzina?

Początkowo moi bliscy patrzyli z przymrużeniem oka na twór, który powstawał: „A, coś tam sobie pisze, to niech pisze skoro sprawia jej to radość”. Jednak gdy już skończyłam kilka pierwszych rozdziałów byli pod nieskrywanym wrażeniem, tym bardziej, że moja przygoda z pisarstwem rozpoczęła się bardzo gwałtownie, bez przygotowania, bez twórczych początków, jakie mają inni pisarze - opowiadań, felietonów, czy innych powieści chowanych na dnie szuflady (albo w zakamuflowanym nad dysku folderze „moje powieści”). Miewałam chwile słabości, kiedy to nie byłam w stanie ubrać w słowa myśli, albo gdy fragment, nad którym spędziłam  kilka godzin w nocy wydawał mi się wręcz idealny, a następnego dnia okazywał się bełkotem porażonej prądem nastolatki. Wówczas mogłam liczyć na wsparcie moich najbliższych - męża, mamy i przyjaciółki -  którzy są ze mną od początku i mam nadzieję, że będą już na zawsze moim oparciem.

3.Kto pierwszy przeczytał pani książkę?

Początkowe rozdziały dawałam do wglądu właśnie mężowi, mamie i przyjaciółce. Gdy stwierdziłam, że powieść jest już skończona wydrukowałam kilkanaście egzemplarzy dla innych bliskich osób, prosząc o nanoszenie poprawek i wyłapywanie błędów, których sama nie zauważyłam podczas pisania. Często osoby te przekazywały Laristę dalej swoim znajomym.   

4. Jak wpadła pani na historię opisaną w ,,Lariście,,?

Trudno to jednoznacznie określić. Pisząc początkowe sceny pozwalałam porwać się wyobraźni. Starałam się nie ograniczać i nie oceniać, czy dany pomysł, który spontanicznie pojawił się w mojej głowie jest dobry, czy zły, tylko drążyłam dalej. To właśnie kocham w pisaniu, że nigdy nie wiesz, dokąd doprowadzą cię obrazy jakie nasuwa ci wyobraźnia. Wiem, że przelewając je na papier tworzę w głowie miejsce na nowe, a po nich następne. Ważne, żeby pozwolić się im pojawiać, nie odrzucać ich, nie negować, tylko powitać je życzliwie i spisywać, wówczas będą mnożyć się jeden za drugim i spadać na ciebie jak krople ciepłego deszczu. To jest niesamowite. 

5. Jaką ma pani radę dla początkujących pisarzy?

Nie poddawać się. Nie pisać na siłę, tylko dla przyjemności. Notować wszystkie spontanicznie pojawiające się obrazy. Dużo czytać i jeszcze więcej pisać. Słuchać krytyki, ale nie ulegać jej destrukcyjnej sile - raczej wyciągać wnioski. Ładować akumulatory każdą pozytywną opinią. Nie liczyć na zyski finansowe. I wierzyć w siebie… Wierzyć, że marzenia się spełniają. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Klucz do zaświatów

Gdy Eddie przenosi się z rodzicami do miasteczka Gatesweed, ze zdumieniem odkrywa, że mieszkał w nim Nathaniel Olmstead - zaginiony w tajemniczych okolicznościach autor horrorów. Kiedy jednak chłopak odnajduje nieznany rękopis pisarza, a w okolicy zaczyna spotykać złowrogie postaci z książek Olmsteada, życie Eddiego i jego przyjaciół zmienia się w koszmar. Czy rozwiązanie zagadki zniknięcia Olmsteada położy kres grozie...
 Książka jest naprawdę świetna. Uporałam się z nią w kilka godzin inie żałuję ani jednej strony. Napięcie wzrasta od pierwszej strony aż do samego końca. Tajemnice zaczynają się od pierwszego słowa, rozpoczynającego książkę. I to naprawdę nie blef. Kiedy ją przeczytacie sami się przekonacie.  Całą akcja skupia się wokół zaginionego pisarza. Postacie są ciekawe. Jest to debiutancka książka pana Dana i zauroczyła mnie. Czekam na kontynuację serii, a jestem pewna, iż takowa nastąpi, ponieważ książka kończy się pozostawiając pewne sprawy niewyjaśnione i moim zdaniem po to, aby pozostawić manewr na następną część.
Polecam bardzo gorąco. Czyta się ją szybko i jest dosyć krótka. Pomysł świetny, dreszczyk emocji. Czuję niedosyt i mam nadzieję, że będziecie mieć takie same odczucia o ile zdecydujecie się ją przeczytać do czego bardzo zachęcam.

Gone zniknęli. Niepokój


Michael Grant - amerykański pisarz urodzony w 1943 roku, współtwórca między innymi bestsellerowych serii "Animorphs" oraz "Everworld". Od wielu lat żonaty z K. A. Applegate, szczęśliwy mąż i ojciec dwojga dzieci.Opublikowałem jakieś 150 książek dla młodzieży pod jedenastoma różnymi nazwiskami.
 Książka opowiada o ETAPie. Wszyscy powyżej 15 lat znikają, zostają tylko dzieci i muszą radzić sobie same. Na początku panuje chaos. Wszyscy robią to co chcą. Małe dzieci zostają bez opieki. Następnie rządy obejmują ,,czarne charaktery,, , dopiero potem wszystko zaczyna się układać, kiedy Sam zaczyna rządzić.
Książka jest pełna wzlotów i upadków Sama. Niektóre dzieci odkrywają w sobie różnego rodzaju moce. Sam różni się odwagą i jak później się okazuje, ma bardziej... wyjątkową moc. W powieści, poruszany jest problem dobra ze złem, choć w dosyć oryginalny sposób. Całość czytało się bardzo przyjemnie i nie mogłam się oderwać.
Bohaterzy są przyjemni. Nie zdarza mi się lubić postaci negatywnych, jednak w tym przypadku bardzo lubię ,,ciemną stronę mocy,,. Główny bohater - Sam to zwykły 14-letni chłopak. Lubi surfować i jest czwórkowym uczniem. Kiedy zaczyta się ETAP to na niego spada cała odpowiedzialność.
W czasie trwania całej powieści zapomina się, iż bohaterowie to tylko dzieci, co bardzo mi się podobało.Ogólnie jestem zachwycona i polecam wszystkim niezależnie od wieku, choć książka jest napisana niewątpliwie z myślą o młodzieży, spodoba się wszystkim, a przynajmniej ja tak sądzę.


Książka bierze udział w wyzwaniu:

Carrie

Carrie White jest inna niż jej rówieśnicy. Nie chodzi na prywatki, nie interesują się nią chłopcy, stanowi obiekt kpin i docinków. Matka – religijna fanatyczka – za wszelką cenę usiłuje uchronić ją przed grzechem. Pewnego razu Carrie się jednak buntuje i idzie na szkolny bal. Gdy tam pada ofiarą okrutnego żartu, rozpętuje się piekło... dziewczyna jest telekinetką o olbrzymiej mocy, której postanawia użyć, by zemścić się na prześladowcach. Ci, którzy ją dręczyli, gorzko tego pożałują.
Uwielbiam Stephena Kinga. Jak mówi jego nazwisko jest KRÓLEM horroru. Po tej książce spodziewałam się więcej, jednak nie nudziłam się. Carrie jest niezwykła. Podnosi rzeczy samą myślą. Wszyscy jej dokuczają z powodu matki, która jest... dziwna. W końcu pewna dziewczyna decyduje się na okropny czyn wobec Carrie. To przeważa szale. 
Ostatnie strony czytałam z zapartym tchem, choć spodziewałam się zakończenia. Oczywiście, nie mam zamiaru wam go zdradzać. Jednym słowem - polecam.
Główna bohaterka jest świetnie wykreowania, choć sądziłam, że będzie bardziej podobna do swojej matki, jednakże to miła odmiana po bardzo przewidywalnych książkach. Co do jej matki - niby taka religijna, a wobec swojej córki zachowuje się jak ostatni brutal czemu nie można się dziwić, po jej psychice. I jeszcze jedna postać, która gra ważną role w książce - Chris. Właściwie, to przez nią wszystko źle się skończyło, ponieważ już wcześniej docinała Carrie, a pewnego razu miała ją spotkać za to kara. Ta postanawia się na niej zemścić, a to rozpoczyna kataklizm. Chris jest bez wątpienia bohaterką negatywną. Standardowa ,,lalunia,, z niestandardowym pomysłem. Z taką osobowością, mogłaby być liderką wrednych dziewczyn z filmu o tym samym tytule.
Książka pełna jest tajemnic, a z każdą stroną dreszcze emocji przybierają na sile. Zakończenie niebanalne, a jeśli lubisz książki z cyklu,,...a potem żyli długo i szczęśliwie,, to książka nie dla ciebie, aczkolwiek polecam nawet wielbicielom pomyślnych zakończeń, gdyż po tej lekturze możecie zmienić swoje upodobania, ponieważ moim zdaniem inne zakończenie zepsułoby cały klimat powieści. Ta książka jest w istocie nietuzinkowa, więc co za tym idzie interesująca. Obowiązkowa pozycja.