niedziela, 7 lutego 2016

Warsaw girls: Adventure Times



Ferie się skończyły już jakiś czas temu, więc czas wracać do rzeczywistości i tylko zazdrościć tym, którzy dopiero zaczęli błogie leniuchowanie. Chciałabym trochę opowiedzieć Wam o tym jak ja spędziłam wolne.




Pierwszy tydzień nie należał do najlepszych. Zupełnie jak rok temu, w pierwszym tygodniu byłam chora, więc czułam się okropnie i nie wychodziłam z domu. Dni po skończeniu antybiotyku zapewne nadal minęły by mi na zbieraniu sił, ale jak wcześniej ustaliłam wyjeżdżałam - na szczęście choroba skończyła się na czas i bez rekonwalescencji jak na razie nadal nic mi nie jest. W drugim tygodniu było dużo ciekawiej, ponieważ miałam zaplanowane dwa wyjazdy, które tak się złożyło, że nasuwały się na siebie. Najpierw miałam dylemat: przyjaciółka vs rodzina. Wybór nie był prosty, więc po główkowaniu znalazłam rozwiązanie i oto mam dla Was relację z obu tych wyjazdów.



Na początek spakowałam walizki i po siedmiogodzinnej podróży w autobusie dotarłam na dworzec w Warszawie Zachodniej. Tam odebrała mnie przyjaciółka i jej ojciec. Było dość wcześnie, więc postanowiłyśmy nie tracić czasu i prosto z dworca pojechałyśmy do Galerii Mokotów. Pierwszym punktem było sushi. Pierwszy raz jadłam je z prawdziwego zdarzenia i smakowało mi. Tylko sałatka, którą za free podawano po złożeniu zamówienia miała okropny sos - ale tak już mam, że azjatyckie sosy w większości nie przypadają mi do gustu. Zielona herbata ładnie podana - kiedy pod koniec się zaparzyła smakowała jak stricte dezodorant. Węgorz z awokado był za to bardzo słaby.


Najedzone przeszłyśmy się po galerii, raczej dla zabicia czasu. Wspomnę tylko o Bath & Body Works, gdzie kupiłam cudne mydła, Kuchniach Świata oraz Starbucksie i świetnej zielonej herbacie. Wieczorem zabrałyśmy się za oglądanie anime Psycho Pass. Miałyśmy wątpliwości czy uda nam się je całe oglądnąć.






Potem jeszcze nieco spóźnione święta. Dostałam świetne prezenty ;)





Następnego dnia jechałyśmy w pewne miejsce, które koniec końców przeniosłyśmy na następny dzień i całkiem spontanicznie wysiadłyśmy na Starówce. Oczywiście z właściwym dla mnie pechem trafiłyśmy w środek protestu. Wydostałyśmy się jakoś i poszłyśmy na Chmielną. Tutaj głównie Yatta, gdzie kupiłam mangę, Bubble Tea ( mleczne karmelowe jest okropne) i Du-za Mi-cha, gdzie jakaś chamska baba insynuowała, że powinnyśmy odstąpić jej stolik, ponieważ siedzimy przy dwóch ( tak naprawdę był to jeden). No i powiem o Dedalusie, gdzie kupiłam książki po śmiesznie niskich cenach na rogu na Chmielnej. Wróciłyśmy już po ciemku i znowu oglądałyśmy Psycho Pass.






Niedziela to był ostatni tak aktywny dzień. Naleśniki w Mr. Pancakes ( wcisnęłam idealnie połowę, było naprawdę dobre), Złote Tarasy ( Google Maps prowadził nas podejrzanymi blokowiskami, ale w końcu znalazłyśmy się i koniec końców spędziłyśmy w galerii nie wiele czasu, bo nie czułam się zbyt dobrze), po drodze do centrum jeszcze raz odwiedziłyśmy Chmielną, po drodze kilka sklepów i Yatte, gdzie kupiłam kolejną mangę i kilka przypinek. Wróciłyśmy dość wcześnie i znowu oglądałyśmy Psycho Pass ( w końcu skończyłyśmy, jeeej). Do drugiej nad ranem, o ile się nie mylę, a do czwartej prowadziłyśmy fascynujące rozmowy, o których tematach lepiej nie wspominać.






W poniedziałek spałyśmy naprawdę długo, potem oglądałyśmy w telewizji dziwne programy, nie mam pojęcia co robiłyśmy z resztą dnia.

Po południe. Koncert. Three Days Grace. Była moc. Pisałam już o tym KLIK


Z samego rana we wtorek pojechałam do Zakopanego do rodziny. Spędziłam tam czas do piątku, potem razem wróciliśmy do domu.

Najważniejsze co robiłam w górach, to odkrycie, że łyżwy nie są dla mnie i obłędna, lekko chora sztuka w teatrze Witkacy.

Potem wróciliśmy razem do domu.

Później spałam, oglądałam anime i przygotowywałam się do szkoły.

Dziękuję za uwagę.

1 komentarz:

  1. Zazdroszczę Hellsinga! :)

    Nominowałam Cię do LBA:
    http://esperazna.blogspot.se/2016/02/lba-2.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że tu jesteś!
Za każdy kreatywny komentarz z chęcią się zrewanżuję!
Każde miłe słowo mnie motywuje. Konstruktywna krytyka mile widziana! Jestem otwarta na wszelkie propozycje i uwagi.
Twój komentarz wiele dla mnie znaczy!