piątek, 30 października 2015

Czy wspomniałam, że cię kocham? - Estelle Maskame



Kiedy tylko usłyszałam o tej książce, nie znając kompletnie treści wiedziałam, że będzie to coś do bólu banalnego. Wcześniej publikowana na blogu, autorka zaczynała ją mając siedemnaście lat i została nazwana głosem pokolenia. Lubię jednak takie książki, zwłaszcza, kiedy chcę się odstresować. Dostałam więc ją - ale czy naprawdę okazałą się tak płytka?

Eden Munro nie widziała swojego ojca od trzech lat, kiedy jej rodzice się rozwiedli. Straciła z nim całkowicie kontakt. Po latach zaprosił ją do swojego domu w Santa Monica. Eden mimo zaskoczenia zgadza się. Jej ojciec ma nową rodzinę - żonę i jej trzech synów. Najstarszy z nich ma siedemnaście lat. Eden poznaje nowych przyjaciół i zupełnie inne życie - łamanie zasad, alkohol i mnóstwo imprez. Kiedy poznaje swojego najstarszego przyrodniego brata jej wrażenia nie były dobre. Potem tylko utwierdzała się w przekonaniu, że jest kompletnym chamem. Jednak Tylor ma drugą twarz. Między nimi rodzi się uczucie, które nie ma prawa bytu. Co teraz, kiedy na horyzoncie pojawiają się nowe problemy?

Przyznam, że moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Wątek romantyczny nie rozpoczął się w pierwszym rozdziale, autorka uprzednio opisała nowe otoczenie, emocje Eden, pierwsze przygody, wzloty i upadki. Nie często się to zdarza, zazwyczaj jest to główny wątek i jest on rozwijany od samego początku. Ku mojemu zaskoczenia, Estelle Maskame nie skupiła się na relacji Eden-Tylor. Gdzieś między akcją były pewne znaki, które zapowiadały rozwój sytuacji. Myślałam, nawet przez pierwszych kilkadziesiąt stron, że będzie kolejnym przewidywalnym romansidłem, ale co rusz zaskakiwała mnie.

Znajome schematy - to fakt i ciężko teraz trafić na coś całkowicie oryginalnego. Autorka jest młoda, więc to też powód, aby trochę to odpuścić, jednak nie jest to koniecznie punkt w punkt kopia bestsellerów. Mimo wszystko, do powieści udało się dorzucić jakąś innowacyjność i coś co uzależnia. Styl Estelle Maskame jest bardzo fajny. Dzięki niemu książkę czyta się szybko. Obłędnie opisana historia. Lekka, ale z powiewem świeżości.

Między wierszami przemycone są jeszcze poważniejsze problemy niż na pierwszy rzut oka. Mamy uzależnienia, depresję, przemoc domową, ale i brak akceptacji. Dzięki temu innowacyjność jeszcze bardziej wysuwa się na pierwszy plan i wprowadza do tej książki coś głębszego.

Bohaterowie nie są na szczęście schematyczni. Eden, choć czasami nieco mnie irytowała jest zupełnie inna niż na ogół główne postacie płci pięknej w książkach. Zazwyczaj dzielą się na dwie kategorie: szara, nie licząca się myszka nie widzialna dla ludzi lub najpopularniejsza, najpiękniejsza,najmądrzejsza - idealna. Eden jest normalną nastolatką, która nie wyróżnia się za bardzo, ale i nie zostaje z tyłu. Tylor jest natomiast bardzo interesującą postacią. Od początku jest bardzo zbuntowany i nie miły. Dopiero potem dowiadujemy się o jego problemach i powodach takiego zachowania. Trudno mi to napisać, aby oddać całe sylwetki tych postaci, które zmieniają się na przestrzeni całej książki i cały czas odkrywamy o nich coś nowego.


Czy wspomniałam, że cię kocham otwiera trylogię Dymily. Zapowiada się ona świetnie. Wyczekuję kolejnego tomu, głównie z powodu zakończenia. To po prostu nie może się tak skończyć. Nie ma szans. Zwłaszcza ze względu na ostatnie strony, a właściwie ostatnie zdania, które rozbiły moje serce.

Zaprawdę powiadam Wam - jest świetna, ale nie zapominajmy, że od nastolatki, o nastolatkach i dla nastolatek. Pewnie tej grupie wiekowej spodoba się najbardziej. Polecam ją gorąco.

8/10
Zapraszam do cieszenia się tą powieścią: http://www.empik.com/dimily-tom-1-czy-wspominalam-ze-cie-kocham-maskame-estelle,p1113529200,ksiazka-p





Za książkę dziękuję:

środa, 28 października 2015

Wstrząśnie posadami świata, czyli Ember in the Ashes - Sabaa Tahir PRZEPREMIEROWO



Książkę, o której dzisiaj powiem, dostałam już jakiś czas temu. Czytałam ją dość długo, ale było to spowodowane tylko i wyłącznie brakiem czasu. Kiedy podejmowałam na nowo lekturę, za każdym razem nie mogłam się oderwać i tonęłam od razu i aż serce mnie ściskało, kiedy musiałam przerwać - ale w końcu skończyłam. Niestety.

Nie miałam pojęcia o czym jest ta książka, nie czytałam opisu, ale obiło mi się o uszy, że jest niezła, więc zabrałam się z nadzieją na coś dobrego, ale na szczęście znacznie przewyższyła moje oczekiwania. Autorka stworzyła całkiem nowy świat, misternie utkany, brutalny i bezlitosny. Dodała prawdziwych bohaterów, wiarygodną historię, ożywiając ludzi i świat. Rozdziały Lai przeplatają się z historią Elisa - dziewczyna z najniższej warstwy i chłopak z wyższych kast społecznych. Tchórzliwa siedemnastolatka i odważny, silny, przystojny, zabójczy, wyszkolony dwudziestolatek uczony zabijać od dzieciństwa.

Laia to córka kogoś bardzo ważnego, kto został zabity dawno temu. Wychowują ją dziadkowie. Ma starszego brata, Darina, którego uwielbia i który tak samo kocha ją. Są najniższą kastą społeczną, ale radzą sobie i są prawie szczęśliwi. Kiedy pewnego dnia do ich domu wpadają żołnierze, Maska zabija jej dziadków i uprowadza brata, Laia ucieczka. Potem wyrzuca sobie, że powinna pomóc bratu. Postanawia znaleźć Ruch Oporu. Musi zostać służącą okrutnej kobiety, komendantki akademii Masek, która w bólu innych znajduje ukojenie, w zamian za ocalenie brata. Ale co jeśli ci "dobrzy" wcale tacy nie są?

Elias to żołnierz od dzieciństwa szkolony na bezlitosną maszynę do zabijania. Jest synem komendantki, która porzuciła go na pustyni, gdy był niemowlakiem i nienawidzi od chwili poczęcia. Jest jednak inny niż reszta. Ma duszę, pragnie uciec od świata, gdzie miłosierdzie nie jest tolerowane i zabijanie, tortury to norma. Ma już przygotowany plan ucieczki, zaraz po ceremonii, gdy stanie się oficjalnie Maską po wieloletnich katuszach. Ktoś jednak odwiedzie go od tego i przepowie mu straszną przyszłość. Kiedy drogi tych dwoje się zetkną, całkowicie odmieni to ich losy i wstrząśnie posadami świata, w którym oboje żyją.

Ember in the Ashes nie bez powodu została okrzyknięta fenomenem, o którym rozpisywały się m.in.New York Times. Autorka świetnie posługuje się słowem, pisze lekkim, zrozumiałym, ale nie banalnym stylem, który w połączeniu z realistyczną, pełną akcji i zwrotów fabułę oraz prawdziwymi, autentycznymi i barwnymi postaciami tworzy niemal idealną i niesamowicie wciągającą powieść. Serce dwie się w piersi, że to dopiero początek. Zakończenie obiecuje mnóstwo akcji. Mam nadzieję, że Sabaa Tahir nie spocznie na laurach. Właśnie dlatego czwartego listopada biegnijcie do księgarń i kupcie tę książkę..

Mam wydanie przedpremierowe dlatego nie wygląda ono tak, jak będzie finalna wersja, ale grafika na okładce zostanie niestety bez zmian. Jest naprawdę ładna, ale nie mogę wybaczyć, że oryginalna okładka została zmieniona. Była wprost przepiękna. No, ale cóż, najważniejszą jest treść, która sama świetnie się broni. Bardzo ważnym czynnikiem są postaci, o których już wspomniałam. Ważnym elementem jest porwanie brata Lai, którego ta chce uratować. Właśnie przez to trafia do brutalnego świata, przez co znosi najczęściej niebezpieczne przygody. Darin i Laia do doświadczone przez życie, ale bardzo mocno kochające się rodzeństwo. Ich relacja jest ujmująca. Czytając tę książkę czułam się, jakbym miała brata,choć Laia nie jest moja ulubioną bohaterką. Mimo wszystko bliższy mojemu sercu okazał się Elias. Jego historia bardziej do mnie przemawia. Co ważne, wątek miłosny Eliasa i Lai (mam nadzieję, że to nie jest spojler) dopiero zaczął raczkować i jest to duży plus. Fabuła skupia się na walce o istnienie swoje i najbliższych, o duszę i przyszłość. W pamięć najbardziej zapadła mi postać zimnej i bezlitosnej komendantki. Jest bardzo interesującą postacią, ale chłód jaki od niej bije sprawia, że serce zamiera. Epicki czarny charakter i choć nie jedyny w Ember in the Ashes - wybija się ponad wszystkich innych.
Nieprzewidywalność, akcja przy której nie sposób się nudzić ani przez chwilę, obłędni bohaterowie i przyjemny styl - polecam dosłownie wszystkim bez względu na wiek i płeć. Nie zawiedziecie się.


Premiera już 4 listopada




Za książkę dziękuję:



czwartek, 22 października 2015

Recenzyjki: Starter, Girl Online, Chłopcy, Wielki Gatsby

Recenzyjki to cykl postów, w których recenzuję kilka książek na raz. Są to opinie ujęte w kilku zdaniach bez zbędnego wdawania się w szczegóły.
Tym razem bez zdjęć, gdyż platforma się buntuje. Udało mi się wstawić tylko jedno na końcu


Starter
Jesteś biednym acz młodym i względnie pięknym Starterem? Idź do banku ciał, wynajmą cię starzy Enderzy, którzy chcą przeżyć drugą młodość. Zaśniesz, a w mgnieniu oka się obudzisz bogatszy. Czysty zysk. Aż pewnego razu, ktoś się obudzi. Nie wie gdzie jest ani dlaczego. W głowie ma jakiś głos. Wszyscy chcą go zabić. On chce kogoś zabić. Trzeba wspomnieć, że to dziewczyna.Chyba musi uratować i zabić kilka istnień.

Od początku do końca coś się dzieje. Pełno zwrotów akcji, wypieki na twarz, gorączkowe przewracanie stron, lekkie pióro i już mamy przykład świetnej powieści dla młodzieży. No cóż, jest epicka, ale zdecydowanie nie dla dorosłych, którym najpewniej nie przypadnie do gustu. Czekam na następną część. 9/10

Girl Online
Penny uwielbia fotografię i pod pseudonimem prowadzi bloga, gdzie dzieli się swoimi przemyśleniami. W jej życiu prywatnym ostatnio wiele się dzieje i są to głównie upokorzenia. Pewnego dnia jej rodzice dostają zlecenie zorganizowania ślubu w Nowym Jorku. Penny ze swoim przyjacielem jedzie wraz z nimi. Podczas przygotowań spotyka chłopaka. Od tej pory zmieni się wszystko, a potem okaże się, że to nie koniec niespodzianek.

Z tą książką było dokładnie tak jak podejrzewałam. Lekka, przyjemna, typowo dla nastolatek. Makabrycznie płytka, ale mimo wszystko spodobała mi się ogromnie. Styl pisania autorki jest bardzo prosty w odbiorze i książkę czyta się dzięki temu szybko. Historia również nie jest wymagająca, ale dość ciekawa jak dla młodzieży. Bohaterowie nie są fenomenalnie nakreśleni, ale mimo wszystko bardzo się z nimi zżyłam. Smutno by było nigdy ich już nie spotkać, więc wyczekuję kolejnej części. 9/10


Chłopcy
Ciąg dalszy przygód Piotrusia Pana według Jakuba Ćwieka rysuje się w ponurych barwach. Dzwoneczek opiekuje się zgrają dorosłymi na ciele Chłopcami, którzy wyrośli na motocyklistów. Jest to ten typ ubrany na czarno, w skóry i ze zjawiskowymi maszynami. Całość doprawiona odrobiną magii daje mieszankę absolutnie wspaniałą.

Wszyscy znają osławioną historię Nibylandii. Ciąg dalszy mógł być różny, ale większości zapewne wydawał się on sielankowy. Ćwiek mówi nie i ubiera w skóry Chłopców, jednocześnie robiąc z dzwoneczka seks bombę. Ostry język, zwroty akcji, świetny styl, wciągająca i oryginalna historia - przepis na powieść doskonałą. Mimo to, na początku jakoś nie mogłam się wpasować. Wprowadzenie było nie najlepsze moim zdaniem, bo pogubiłam się już na starcie. Po stu stronach zaczęłam czerpać nie pohamowaną przyjemność z tej książki. Mogę polecić, zdecydowanie. 7/10

Wielki Gatsby
Nike mieszka nieopodal pięknej, bogatej willi, gdzie co wieczór odbywają się wystawne przyjęcia. Większość gości nawet nie zna ani nie zamieniło słowa z gospodarzem, panem Gatsbym. Nike obserwuje te przyjęcia z ogromnym zainteresowaniem. Pewnego dnia odkrywa zaskakujące powiązania między panem Gatsbym, a swoją przyjaciółką.

Wielki Gatsby to najważniejsza powieść XX wieku. Nie do końca łapię dlaczego. Idea nie bardzo do mnie przemawia. Na szczęście nie stanęło to na przeszkodzie i w gruncie rzeczy podobała mi się. Fabuła choć dość ciekawa, nie jest zachwycająco intrygująca. Styl pisania jest inny ze względu na okres w jakim książka została napisana. Przypadł mi do gustu. Bohaterowie ciekawi i barwni. Szczególnie zżyłam się z jednym z nich. Pan Gatsby. Cudo. Zakończenie (mimo, że napisałam ostatnie zdanie) to wisienka na torcie. Tego potrzebowała ta powieść. Nie fenomenalna, ale na tyle krótka, że nie zdążyło powiać nudą. Z jakiegoś powodu mam przekonanie, że jeszcze do niej wrócę, choć nie podobała mi się szczególnie. 7/10



  Jeśli chcecie poznać szerszą opinię o którejś książce - piszcie, a być może pojawi się dłuższa wersja :)

wtorek, 13 października 2015

Wszystko, tylko nie mięta - Ewa Nowak



Wszystko, tylko nie mięta to pierwsza część serii miętowej Ewy Nowak, w tej chwili licząca już kilkadziesiąt pozycji. Opowiadają one o problemach współczesnej młodzieży. Nie jest to moje pierwsze spotkanie z prozą tej autorki. W tej chwili na mojej półce stoją jej dwie książki i tylko je czytałam. Jest to właśnie Wszystko, tylko nie mięta, którą dostałam w ramach konkursów organizowanych przez jedną z blogerek oraz Pierwsze koty, które niedawno miały swoją premierę i które miałam przyjemność recenzować dla Papierowego Psa.

Porównując pierwszą i ostatnią książkę pani Nowak nie doszukałam się rażącej zmiany. Obie są na dobrym poziomie, choć naturalnie ta ostatnia jest lepsza i podobała mi się bardziej. Sądziłam jednak, że te tomy będą kontrastować ze sobą pod wieloma kwestiami technicznymi i nie tylko, ale wcale nie było rażącej zmiany. Przejdźmy jednak do sedna, bo chcę Wam dziś opowiedzieć o jednej z tych książek.

Kuba jest przyzwyczajony do uwielbienia koleżanek. Kiedy jednak spotyka niepełnosprawną dziewczynę, która nie zwraca na niego uwagi, musi coś z tym zrobić. Jego siostra Malwina również ma problemy. Pierwsze wzloty i upadki, miłość do pewnego muzyka, a dodatkowo nadwaga. Pewnego dnia zaczyna szybko chudnąć. Czy to początek choroby?

Fabuła skupia się na tej dwójce, ale bohaterów jest dużo więcej. Najbardziej znaczący to rodzice tej dwójki, ich młodsza siostra oraz babcia. Są doprawdy świetną rodziną. Fabuła mówiąca o problemach i pouczająca, ale jednocześnie lekka i przyjemna, stworzona dla młodzieży. Można się przy niej bardzo odprężyć i z zaciekawieniem śledzić losy bohaterów.

Bardzo zżyłam się z postaciami wykreowanymi przez Ewę Nowak, szczególnie z Malwiną. To jej perypetie najbardziej do mnie przemówiły. Całość ogólnie jest zaskakująca i interesująca, czego się nie spodziewałam po oszczędnym opisie na okładce. Atutem jest też tajemniczy tytuł. Bardzo mnie zaintrygował i dopiero kiedy dobrnęłam do końca zrozumiałam o co chodzi.

Pani Ewa Nowak pisze naprawdę świetnie. Świeżo, ciekawie i prosto. Snuje swoją opowieść tak, że wciąga ze zdwojoną siłą. Wykreowała niezwykle prawdziwych bohaterów i sprawiła, że utwierdziłam się w przekonaniu, aby spróbować przeczytać i skompletować całą serię. Z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z prozą tej autorki.

Polecam tę powieść głównie młodzieży, ale nie wykluczam także możliwości, ze spodoba się starszym. Zasługuje na uwagę.

8/10



 Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Poczuj miętę do czytania


czwartek, 1 października 2015

To ja go zabiłam, czyli Wstyd - Rachel Van Dyken



Jeżeli ktoś śledzi mojego bloga już od dłuższego czasu, bardzo dobrze wie, że ostatnio byłam zachwycona pewną serią. Zaczęło się słabo, a potem było już tylko lepiej i lepiej... Rachel Van Dyken dokonała czegoś pięknego. Do każdej powieści z serii Zatraceni dodała masę emocji, oryginalność, swój uzależniający styl, świetnych bohaterów i wzruszające historie. Owa wspaniała seria niestety dobiegła końca - Wstyd trafił na półki księgarń. Zatraceni to seria, której części możemy czytać w dowolnej kolejności, acz polecam robić to według wydania by mieć lepszy obraz. Na Wstyd czekałam szczególnie, ponieważ: a) zakończenie Zatraconych b) zapowiadana była jako najmroczniejsza z cyklu. Zabrałam się za nią z ogromnym zapałem.

Był sobie Taylor. Taylor bardzo lubił bawić się ludźmi. Taylor bardzo lubił zamieniać w piekło życie pewnej dziewczyny. Taylor nie żyje. Po latach ta dziewczyna dostaje listy z pogróżkami. Później pojawia się mężczyzna, do którego ona nie czuje obrzydzenia. Potem wydaje jej się, że wszystko wraca do normy, że cienie przeszłości zostały za nią. Ale ten mężczyzna ma sekret. Potem wszystko zaczyna się sypać. To ona go zabiła. On teraz się na niej mści zza grobu.

Mój opis jest dość enigmatyczny, zupełnie jak ta książka. Nie myślcie, że zawiera jakieś elementy paranormalne. Jeśli zdecydujecie się ją przeczytać, zrozumiecie co miałam na myśli pisząc "zemsta zza grobu". Historia opowiadana jest z perspektywy dwóch osób - Lisy, która nie radzi sobie ze swoją mroczną przeszłością i Tristana, który ma pewną misję. Jednak to nie Tristan, Lisa czy jej przyjaciele najbardziej zaintrygowali mnie w tej powieści. Był to ktoś, kto już dawno nie żyje(?). Taylor. Psychopata? Chyba mogę go tak określić. Cierpiał na wiele chorób psychicznych, ale Lisa o tym nie wiedziała. Poznała go, pokochała i nawet nie zauważyła, że w pewnym momencie odebrał jej wszystko. Dosłownie.

Jak już pisałam to przy okazji opinii o wcześniejszych częściach Rachel Van Dyken ma świetny styl. Dzięki niemu czyta się szybko, bardzo przyjemnie i co najważniejsze lekko. I choć to powieść dla młodzieży to nie jest taka jak na pierwszy rzut oka. Podczas czytania nie uświadczysz tego, ale kiedy się nad tym zastanowisz, pojmiesz jak trudna jest to książka. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi tu o nudne, ciągnące się w nieskończoność ciężkie powieści. Jest to nadal Young Adult z powiewem lekkości, ale przemyca coś głębszego.

Wstyd podobał mi się ogromnie. Było w nim najwięcej dreszczyku i mroku. Przeszłość Lisy to okropność w każdym calu. Fabuła jest więc świetna. Kreacja bohaterów również wypadła pomyślnie. Lisa odkryła zupełnie inne oblicze. Wydawała się być kompletnie inna w poprzednich tomach i na tym polega żart. Bohaterowie którym poświęcone były pozostałe części nie stali się wcale mniej ważni. No dobrze, tyczy się to głownie Wesa oraz Gabe - przyjaciół Lisy, gdyż ich żony - odniosłam wrażenie - zostały w pewnych momentach do akcji wepchnięte siłą, aby pokazać, że autorka o nich pamięta. Wes i Gabe zajmowali ważne miejsca i nie ucierpieli. Autorka zachowała ich charaktery - ogień i woda. Wstyd to też w jakimś stopniu książka psychologiczna. Odkrywamy w niej oblicze chorego na umyśle człowieka oraz zastraszonej ofiary, na której piętno pozostało nawet kiedy zniknął oprawca. Jest to w końcu książka o uzdrowieniu. O wyzwoleniu od władzy demonów przeszłości. Nieprawdopodobna? Z pozoru. Autorka nadała wiarygodności całej historii, choć w gruncie rzeczy mało możliwe, aby coś takiego zdarzyło się w prawdziwym życiu. A może się mylę? Boże, broń. Żaden człowiek nie zasługuje na coś takiego.

Podsumowując: Wstyd podobał mi się ogromnie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że od Pani van Dyken nie może wyjść nic innego. Przyznam, że nie jest to najlepsza powieść z serii. Na pierwszym miejscu zostaje Toxic (Gabe i jego historia), ale ta ma najlepszą okładkę. Oczywiście jak wiadomo ile ludzi tyle opinii, ale drugi tom jak dla mnie wygrywa.

Wstyd polecam głównie młodzieży, to właśnie im ta powieść spodoba się najbardziej. Bez wątpienia napisana z myślą o tej grupie wiekowej. Zacznijcie jednak od początku - choć nie trzeba, tak najlepiej można wpasować się w sytuację. Tak, polecam, zdecydowanie.

8/10








Za książkę dziękuję: