niedziela, 6 grudnia 2015

Zabójcze prosiaczki, czyli "Mówca Umarłych" - Orson Scott Card



Grę Endera recenzowałam niedawno, była to pierwsza część serii Orsona Scotta Carda. Obawiałam się czytać kolejne części. Miałam świadomość, że będzie to kompletnie coś innego niż pierwsza część, a z dorosłym Enderem nic nie będzie takie samo. Górę jednak wzięła ciekawość i oto jest Mówca umarłych.
Spodziewałam się, że nie będzie to jak typowa kontynuacja, ale gdybym nie była pewna co trzymam w ręku, mogłabym pomyśleć, że czytam książkę innego autora, z pierwszą częścią połączoną jedynie wspólnym bohaterem. Przyznam, na początku byłam trochę zawiedziona, że aż tak różni się to stylistycznie, ale nie trwało to długo. Po chwili utonęłam.

JEŚLI NIE CZYTAŁEŚ PIERWSZEJ CZĘŚCI, OMIŃ PROSZĘ NASTĘPNY AKAPIT ~ODDZIELONY KRESKAMI


| Po tym jak Ender, najbardziej przeklinany człowiek od wieków, zniszczył całą cywilizację robali, ludzkość napotyka kolejne myślące istoty. Ale to przecież prosiaczki... czy coś może się stać? |


Nie pokuszę się o stwierdzenie, że ta powieść podobała mi się bardziej, gdyż są tak różne, że błędem byłoby je porównywać. Mówca umarłych to już nie po prostu science fiction, to coś bardziej dojrzałego na, w jakiś sposób, wyższym poziomie. Kolejna wielopoziomowa opowieść, równie genialna.

Kiedy pierwsza część odniesie sukces, autor chce przedłużyć lub podbić popularność bohatera. Często okazuje się to fiaskiem. Na szczęście tym razem nie miało to miejsca. Z ręką na sercu, gdyby pan Card to zepsuł, byłabym naprawdę zła, mówiąc delikatnie.

Znowu magia, bardzo prawdziwi bohaterowie, wciągająca historia, zwroty akcji i gorączkowe przewracanie stron z wypiekami na twarzy. Tą książką można się albo delektować, czytając co prawda długo, ale nie z powodu kiepskości, albo połknąć w kilka godzin. O ile Gra Endera zajęła mi długo, Mówcę umarłych pożarłam w kilka dni.

Co prawda nie od razu wdrożyłam się w świat wykreowany przez Orsona Carda. Może wydaje się, że w kontynuacjach nie powinno już być problemu, ale autor wyrzuca nas trzy tysiące lat później. Do tego trochę hiszpańskich słówek i nazewnictwa, co na początku dezorientuje i być może trochę irytuje, ale po chwili przyzwyczaiłam się do niego i popłynęłam.

Z pewnością nie jest to ostatnie moje spotkanie z twórczością Carda. Obawiam się następnych części. Co może mnie jeszcze zaskoczyć? Teraz spodziewam się wszystkiego.

Polecam gorąco! Ale oczywiście najpierw zapraszam do lektury Gry Endera, o której więcej piszę TUTAJ





Za książkę dziękuję:

2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu, więc wszystko jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za ,,Grę Endera'' się zabieram i zabrać się nie mogę, a coraz więcej osób zachwala tą serie. Trzeba to w końcu zmienić.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że tu jesteś!
Za każdy kreatywny komentarz z chęcią się zrewanżuję!
Każde miłe słowo mnie motywuje. Konstruktywna krytyka mile widziana! Jestem otwarta na wszelkie propozycje i uwagi.
Twój komentarz wiele dla mnie znaczy!