Mam nadzieję, że nie narażę się fanom tej powieści, bo wiem, że ma ona wielu zwolenników. Niestety, jest to jeden z tych nielicznych przypadków kiedy [DLA CZYTELNIKÓW O MOCNYCH NERWACH] film... był... lepszy. Nie wierzę, że to napisałam. Uff, zaczynajmy.
Tak, pewnie po wstępie domyśliliście się, że ta książka nie przypadła mi do gustu.Nie chodzi może o to, że była bardzo słaba czy nudna. Cieszę się, że ją przeczytałam, ale po tylu zachwytach spodziewałam się więcej. Dużo więcej.
Książka napisana jest w formie listów, maili i rozmów na internetowym chacie. Na szczęście nie przeszkodziło mi to we wgłębieniu się w historię. Niekiedy było to nienaturalne, ponieważ postaci, najczęściej Rosie pisali zbyt szczegółowo. W prawdziwym życiu, nikt nigdy by tak nie napisał. Troszkę mnie to irytowało, ale przejdźmy dalej. Historia opisana na kartach tej lektury nie jest płytka, typowo dla nastolatków. Opowiada o poszukiwaniu przyjaźni, dorastaniu, niekiedy burzliwym i zdobywaniu miłości, choć spóźnionej kilkadziesiąt lat. Od pierwszych stron wiedziałam jak to się skończy, choć nawiedzały mnie wątpliwości, kiedy kilka stron przed końcem wszystko zmierzało ku temu, aby skończyło się fiaskiem.
Córka Rosie, kiedy dorasta ma podobne problemy jak jej matka i jest to ciekawe urozmaicenie, aczkolwiek mało prawdopodobne. Skoro już jest to książka bez żadnych nadprzyrodzonych istot i zjawisk, to powinna trzymać się realizmowi. Oczywiście rozumiem co to jest fikcja literacka, ale cóż, to mnie absorbuje.
Czyta się szybko, pochłonęłam w trzy dni, choć mam dłuższe wydanie (zapewne to sprawka czcionki i większych marginesów). Szkoda, że nie mam pierwszego wydania, ale kiedy zobaczyłam ją w promocyjnej cenie nie mogłam się powstrzymać. Niestety, zawiodła moje oczekiwania.
Napisana jest językiem lekki i przyjemnym, dobrze się czyta. Widać, że nie jest to pierwszyzna tej autorki, ale moim zdaniem lepiej by było, gdyby napisana została jak wszystkie inne książki.
Nie zżyłam się za bardzo z bohaterami, ale mieli oni swoją osobowość. Rosie, główna bohaterka mnie irytowała, co nie dodaje książce atrakcyjności.
Nie jest to książka zła, wręcz przeciwnie, jest bardzo dobra, aczkolwiek ma minusy. Nie jest nudna, chociaż może momentami, nie jest płytka, ale lekka. Spodziewałam się wielkiego zachwytu i może na tym się przejechałam. Być może, gdyby te oczekiwania były mniejsze lub w ogóle ich nie było, ta opinia byłaby inna, bardziej pozytywna.
Zdecydowanie nie jest to arcydzieło, jak wielu sądzi, coś innego niż się spodziewałam, ale dobrze się ją czytało. Na pewno wyniosłam coś z tej książki i cieszę się, że ją przeczytałam. Nie była to strata czasu i nawet jeżeli Tobie też niezbyt przypadnie do gustu, także ją docenisz. Jest dobra dla każdego i polecam ją na luźne dni, czy chwile, kiedy chce się odpocząć i poczytać coś, co nie wymaga dużego wysiłku.
Mnie "Love, Rosie" zupełnie się nie podobało - po "Stu imionach" i "Zakochać się" spodziewałam się dużo, dużo więcej. Choć czytało się szybko (mnie lektura zajęła ok. 3 godzin), była nudna. Irytowało mnie niezdecydowanie bohaterów.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem jedyna :)
UsuńJa również nie jestem fanką tej książki! Po wielu obiecujących zapowiedziach spodziewałam się zupełnie czegoś innego i niestety muszę przyznać, że czegoś LEPSZEGO ;/ Nie widziałam jeszcze filmu, więc nie mam porównania, ale według mnie książka wypadła bardzo słabo.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się sprzeciwów, a tu proszę! Czyli nie jestem samotna w moich poglądach na tę pozycję :)
UsuńA u mnie "Love, Rosie" czeka na swoją kolej w stosiku. :)
OdpowiedzUsuńJednak myślę podobnie jak Ty, tyle osób ją zachwala, zobaczymy jak mnie będzie się czytało :)
Fajna recenzja,
Pozdrawiam :)