Kolekcja Hahette zaczęła być wydawana już jakiś czas temu, na szczęście trafiłam jeszcze na pierwszy numer w Empiku. Oczywiście od razu kupiłam, bardzo się opłacało. Wydanie wygląda dużo gorzej niż w reklamie, jest jakby wyblakłe, ale i tak nie planuję kupować kolejnych tomów tej serii. Ale wygląd to nie wszystko, liczy się treść.
Płynąc statkiem, załoga trafia na olbrzymiego rekina. Postanawiają na niego zapolować, a kiedy już go wyciągają na pokład, znajdują w jego wnętrzu butelkę z dokumentami w środku. Niestety nie jest dokładnie zakorkowana i papier jest mokry, ale w końcu udaje im się go wyciągnąć. Część słów jest zmyta, są to trzy kartki o tej samej treści, spisane w różnych językach. Bohaterom udaje się jeden dokument wypełnić drugim oraz trzecim i na odwrót. Dowiadują się, że kapitan Grant dostał się do niewoli, jego statek się rozbił i potrzebuje pomocy. Glenarvan daje ogłoszenie w gazecie i wyjeżdża, aby poprosić o zgodę na poszukiwania. Nie dostaje jej. O ogłoszeniu dowiadują się dzieci owego kapitana i przybywają do lady Heleny, która słysząc ich historię po zniknięciu ojca, postanawia pomóc. Glenarvan wraz z załogą na własną rękę rozpoczynają poszukiwania niekiedy narażając życie. Na statek przez pomyłkę trafia uczony, Jakub Paganel, który przyłącza się do misji poszukiwawczej. Ale czy dobrze rozszyfrowali dokumenty? Czy znajdą kapitana Granta? Co się stanie z dziećmi Granta? Czy poszukiwacze... przeżyją?
Wciągnęłam się od razu, z miejsca. Nie często mam styczność z literaturą dziewiętnastego wieku, ale chyba mi się spodobało. Nie sądziłam, że tak mnie to wciągnie. Wraz z pierwszym zdaniem znalazłam się na statku 26 lipca 1864 roku, byłam świadkiem połowu rekina młota, odszyfrowywania tajemniczych dokumentów i niebezpiecznych podróży. Towarzyszyłam roztrzepanemu Jakubowi Paganel, poczciwemu Glenarvanowi, dobrej lady Helenie, tytułowym dzieciom kapitana Granta z naciskiem na młodszego Roberta oraz reszcie towarzyszy i załogi, po drodze poznając nowych ludzi. Niekiedy czułam powiew morskiej bryzy na twarzy, kołysanie statków, słyszałam szum wody podczas powodzi i strzały z broni. Ważne, aby czuć się jak naoczny świadek wydarzeń. Nie zdarza mi się to często, więc kolejny punkt dla tej powieści.
Styl pisania, choć jak wiadomo troszeczkę przestarzały, czyta się bardzo przyjemnie. Osobiście bardzo lubię taką formę, gdyż tekst wydaje mi się bardziej dystyngowany i elegancki. Przeczytałam tę powieść bardzo szybko, wręcz ją pochłonęłam.
Fabuła jest sama w sobie bardzo ciekawa. Typowo przygodowa, mamy zwroty akcji, tempo nie jest mozolne i cały czas coś się dzieje. Znaczny na to wpływ ma niejaki Jakub Paganel i jego wyjątkowe roztargnienie. Naprawdę ogromne, otóż zamiast na statek,którym miał płynąć do Indii wsiadł na Duncana, którym Glenarvan wypływał na poszukiwania kapitana Granta w zupełnie przeciwną stronę. Został odkryty dosyć późno, gdyż spał bez przerwy kilkadziesiąt godzin. Zamiast hiszpańskiego nauczył się portugalskiego myśląc, że uczy się tego pierwszego. Nie są to jedyne przypadki jego gapiostwa, ale długo by wymieniać. Paganel jest geografem, bardzo pomaga naszym bohaterom, choć raz pomylił kontynenty, nie ma to znaczenia, reszta także zrobiła pomyłkę. Oh, Paganel to moja ulubiona postać. Zresztą wszystkie postacie są przyjemne. Takie... żywe, wiecie o co mi chodzi.
Polecam tę książkę fanom powieści przygodowych, ale i pasjonatom każdego innego gatunku. "Dzieci kapitana Granta" to książka kultowego już pisarza, Juliusza Verne. Jest lekka i przyjemna. Przy niej rzeczywistość staje się fikcją, a wydarzenia na kartach tej książki są rzeczywiste, jak jeszcze nigdy dotąd. Zainteresowani?
9/10
Nie dziwię się, że cię wciągnął ten klimat, mnie również przypadł do gustu (wnioskuję z Twojej recenzji, ponieważ sama nie czytałam). Dlatego właśnie stworzyłam to wyzwanie :) aby ponownie odkryć piękno książek, które wydane bardzo dawno temu, zostały zapomniane :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wzięłam udział w tym wyzwaniu :)
UsuńCzytałam dawno temu i pamiętam, jak wciągnęła mnie ta książka. Mam to samo wydanie ;)
OdpowiedzUsuńMyślisz, że wrócisz kiedyś do tej książki?
UsuńUwielbiam Verner'a :) Tą książkę mam w najbliższych planach :)
OdpowiedzUsuńU mnie także już następna powieść autorstwa Verne`a czeka na półce :)
UsuńKurczę, wstyd trochę, bo z tą książką jestem do tyłu :)
OdpowiedzUsuńJeszcze to nadrobisz ;) Przecież i ja dopiero co to zrobiłam, więc nie jesteś jedyną osobą, która w klasykach ma tyły :)
UsuńCóż, może wstyd ale nigdy nie czytałam Verne'a... bo nie ciągnie mnie tak mocno do literatury przygodowej, chyba, że tej współczesnej opartej na faktach... może kiedyś znajdę na nią czas i zapoznam się, a jak nie to z pewnością zaproponuje ją, kiedyś mojej dorastającej córce... :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPolecam Tobie (a nóż Ci się spodoba i być może zrobi ochotę na kolejne jego książki, podobnie jak mi), ale i Twojej córce. Jest to literatura dla ludzi w każdym wieku, więc będzie jak znalazł na coraz dłuższe dni :)
UsuńNigdy nie miałam okazji czytać tej książki i z tego co widzę, to wiele straciłam :) Muszę nadrobić zaległości i się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńnie czytalam, ale lubie straocie ;) Sama gdybym mogla to bym wszystkei kolekcje mozliwe zakupila :D Pare niestety z oczu stracilam i teraz nigdzie ksiazek nei ma. Coz trzeba przezyc ten bol i leciec do biblioteki. Podoba mi sie inicjatywa literatura sprzed XXI!!!! Jest narpawde super Co do recenzji - cos jest jak akzda przygodowka tamtych czasow. Tak czy siak warto siegnac, prawda? :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na półce od zawsze, jeszcze z czasów, gdy mój tata był młody i piękny, bo to jego egzemplarz. Mam w planach przeczytać, ale wiadomo jak to jest z planami ;) Chęci są, ale czasu nie ma ;)
OdpowiedzUsuń