wtorek, 14 kwietnia 2015

Prawnik, śledztwo i rusałka, czyli "Moja ukochana zmora" Anna Sokalska

Mam podpisany egzemplarz, ale nie mogę pokazać Wam tego - aparat nawalił :c


Rafał Strzelecki to ambitny prawnik. Ma narzeczoną, wpływowego ojca jak i teścia oraz dobrą pozycję w zawodzie. Pewnego dnia spotyka w parku dziewczynę, Natalię. Jest nieco dziwna w zachowaniu jak i wyglądzie. Przypadki sprawiają, że ich drogi krzyżują się, tworząc niezwykłą choć niezbyt długą przyjaźń. Okazuje się, że Natalia nie jest zwykłą dziewczyną i jak jej przyjaciele nie jest z tego świata. Chociaż... może trochę?


Do tej książki mam bardzo sprzeczne odczucia. Właściwie podczas jej lektury nie towarzyszyły mi złe emocje, ale też nie całkiem pozytywne. Fabuła urzekła mnie, ale ta powieść była po prostu bezbarwna.

Opowieść nieźle skonstruowana. Czyta się ją błyskawicznie, nawet biorąc pod uwagę niewielką objętość. Anna Sokalska pisze niezwykle lekko, czuć, że pisanie nie sprawia jej trudności, a czystą przyjemność. Nie jest to autorka zbyt znana, niedoceniona i to jest błąd, moi drodzy. Tak to niestety bywa, że rynek wydawniczy spycha na bok dobrych autorów, by ustąpili miejsca gniotą. Na szczęście zrządzenia losu sprawiają, że niekiedy trafiamy na takie perełki, niekoniecznie znane. "Moja ukochana zmora" to któraś z rzędu książka autorki. Na półce czeka jeszcze jedna pozycja, widzicie ją na zdjęciu. Od razu można zauważyć, że nie jest to pierwszyzna. Akcja choć niezbyt dynamiczna wciąga.

Każdy z bohaterów wnosi coś do fabuły i niesie ze sobą element jakiegoś innego gatunku. Mamy troszkę kryminału, obyczajówkę i fantastykę, nawet... baśń. Wszystkie te elementy łączą się na tych kilkudziesięciu stronach i nie męczą nadmiarem wrażeń. Rafał Strzelecki - główny bohater nie jest moim ulubionym, ale jego charakter intrygujący. Na pierwszy rzut oka zimny, czysty profesjonalizm, człowiek robot nie okazujący emocji, a w środku totalne przeciwieństwo - mieszanka idealna. Nie mogę też odmówić sympatii do - odniosłam wrażenie - uroczej, acz roztrzepanej Natalii, Mikołaja, który stał się moim ulubionym bohaterem, czy nawet Elizy, którą lubiłam najmniej, ale nie mogę powiedzieć nic gorszego na jej temat. Swój urok miała nawet Baba Jaga... to znaczy Jagoda.

Zauważyłam parę niedociągnięć jak męczące zbyt długie zdania, powtórzenia czy przymiotniki może niezbyt dobrze dobrane, ale jakoś nie przeszkadzało mi to zbytnio. Od razu powiem także o króciutkim wstępie, który wprowadza nas w bajkowy klimat i był świetnym pomysłem.

Nieszablonowy, rzekłabym pomysł, niezłe wykonanie z paroma malutkimi błędzikami. Niewymagająca, lekka i przyjemna historia na pół wieczoru.
6/10

Za egzemplarz bardzo dziękuję autorce - Annie Sokalskiej


4 komentarze:

  1. O rany! Zazdroszczę autografu! :) A książka wydaje się nawet ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest dawac szanse autorom ;) Moze ma w sobie cos ktore warto przeczytac :3 przyanjmniej takie mam teraz odczucie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i po lekturze się to nie zmieni ;)

      Usuń

Dziękuję, że tu jesteś!
Za każdy kreatywny komentarz z chęcią się zrewanżuję!
Każde miłe słowo mnie motywuje. Konstruktywna krytyka mile widziana! Jestem otwarta na wszelkie propozycje i uwagi.
Twój komentarz wiele dla mnie znaczy!