czwartek, 17 marca 2016

Czy wspomniałem, że cię potrzebuję? - Estelle Maskame



Dimily to seria jakich wiele. Bardzo lekka, emocjonalna i do bólu romantyczna. Pierwsza część [RECENZJA] jednak przekonała mnie na tyle, że z chęcią sięgnęłam po drugą część. Lepsza? Gorsza? Niepotrzebna?

Nie widzieli się rok. Nareszcie nadszedł czas wakacji. Tyler zaprosił do Nowego Yorku Eden na całe dwa tygodnie. Dziewczyna wie, że to uczucie, o którym przez tyle czasu próbowała zapomnieć, odnowi się znowu kiedy go zobaczy. Ale to przecież jej przyrodni brat. Poza tym ma chłopaka. Ale co zrobić, kiedy mimo wszystko nie mogą bez siebie żyć?

Pierwsza część skończyła się naprawdę niefajnie, dla każdego czytelnika, który się wczuł. Przyznam, że to głównie dlatego jak najszybciej chciałam poznać kontynuację. Główni bohaterowie próbując jakoś wszystko poukładać rozdzielili się na bardzo długo, żyjąc swoim życiem, ale cały czas czując przytłaczające uczucie, że czegoś im brak. Kiedy spotykają się po raz pierwszy po rozłące, Eden czeka rozczarowanie. Tyler traktuje ją tylko jak siostrę. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej - niekoniecznie. Dobrze dla świata, źle dla Eden.

Zdecydowanie pierwsza część była dużo lepsza. Oprócz romansu obecne były również inne, często trudne tematy. Tym razem jednak od początku do końca, wszystko skupia się na uczuciu głównych bohaterów. Co gorsza, pojawia się też trójkąt miłosny. Dean chłopak głównej bohaterki, sama Eden i Tyler, przyjaciel Deana i przyrodni brat Eden. Dziewczyna irytująca momentami dużo bardziej niż w pierwszym tomie. Ten trójkąt naprawdę był mocno naciągany. Uczucia naszej bohaterki do Deana to raz czy dwa powiedziane, że teoretycznie go kocha. Jej relacje z nim od początku wiały tylko koleżeństwem, dopiero gdzieś w środku powieści okazało się, że niby coś do niego czuje, tak całkowicie znikąd. Może to tylko dlatego, że w takich książkach niby nie może tego zabraknąć. Było to kompletnie zbędne, a rozterki pod tytułem: "Którego wybrać?" irytowały o tyle, że na podstawie poznanej historii i uczuć bohaterki było widać, że tego dylematu po prostu nie ma.

Same postaci pozostały dość niezmienione. Przez okres trwania pierwszego tomu ich charaktery ewoluowały, jednak przez cały czas w Czy wspomniałem, że cię potrzebuję? nie wydarzyło się nic nowego w ich osobowości.

Akcja drugiej części Dimily przeniosła się do Nowego Jorku. Bardzo kiczowate były zachwyty Eden - niby naturalne, każdy tak by reagował, a jednak przez to biorąc pod uwagę całokształt, książka nabrała więcej naiwności, którą Eden pałała w tym tomie.

Największym atutem tej książki jest oczywiście lekkie pióro. Nie wiem czy powinnam o tym wspominać, bo przecież bez tego powieść nie mogłaby pasować do swojej kategorii i jest to oczywiste. W każdym razie dzięki temu przyjemnie się ją czytało.

Nie tylko zresztą styl pisania pozwolił cieszyć się tą książką. Mimo wszystkich wad, podobała mi się. Naprawdę mało ambitna i dużo gorsza niż poprzedniczka, ale nadal zachowała to coś. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, o której nie wspomniałam. Autorka znowu zrobiła TO. Zakończyła powieść tak nieznośnie. Licząc na poprawę poziomu w trzecim tomie i wreszcie zakończenie, po którym można spać spokojnie, będę wyczekiwać na pojawienie się trzeciego tomu.

Pozostaje jeszcze kwestia wydania, jak najbardziej na plus. Obie części pasują do siebie. Grafika na okładce ma podobny charakter, ale kolorystyka bardziej przypadła mi w drugiej części.


Zawiodłam się. Poziom dużo niższy, ale mimo to przewrotnie podobała mi się i nie żałuję, że ją przeczytałam. To nadal MMM (od młodzieży, o młodzieży i dla młodzieży) i tego się trzymajmy.




Za książkę dziękuję:

3 komentarze:

  1. Według mnie w porównaniu z pierwszym tomem najgorzej wypada Eden - tam była w porządku, ale tutaj była strasznie niedojrzała, niestabilna emocjonalnie i w dodatku prawie w ogóle nie myślała o Deanie, tylko Tyler miał w sobie wystarczająco dużo przyzwoitości, by martwić się o przyjaciela. Kolejna rzecz, która strasznie mnie denerwowała, to fakt, że wystąpiła widoczna gołym okiem powtarzalność. "Czy wspominałem, że cię potrzebuję?" to właściwie odbicie lustrzane pierwszej części, nawet zakończenie jest podobne tylko tym razem role się odwróciły i strasznie żałuje, bo wygląda to tak, jakby autorka nie wiedziała, co ma teraz zrobić. W ostatecznym rozrachunku - szału nie było, ale na pewno nie jest to najgorsze NA, jakie czytałam. Po prostu średnie, chociaz wciąż ma potencjał.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro drugi tom jest gorszy, to chyba się poważniej zastanowię, czy na pewno chcę sięgać po pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie czytałam pierwszej części. Recenzja drugiego temu nie zachęca do sięgnięcia po tą serię.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że tu jesteś!
Za każdy kreatywny komentarz z chęcią się zrewanżuję!
Każde miłe słowo mnie motywuje. Konstruktywna krytyka mile widziana! Jestem otwarta na wszelkie propozycje i uwagi.
Twój komentarz wiele dla mnie znaczy!