niedziela, 27 września 2015

Druga rocznica Redakcji Essentia!




Dwa lata temu zaczęło się od strony na facebooku. Był to niewielki projekt, nie wiadomo było czy coś z tego będzie. Jeszcze nie wiedziano nic na pewno i dopiero czekano na rozwój sytuacji. Po dwóch latach jest to internetowa redakcja, którą tworzy zespół ludzi. Redaktorzy, korektorzy i naczelni – tak to funkcjonuje. Recenzje, artykuły i konkursy na każdy temat.

Niedługo Redakcja Essentia obchodzi drugą rocznicę powstania. Rzesza ludzi pracuje na najwyższych obrotach. Będzie się działo. Dużo, bardzo dużo konkursów z różnorakimi nagrodami oraz wiele innych ciekawych wydarzeń. Redakcja do współpracy zaprosiła również różnego rodzaju firmy i księgarnie.

31 październik będzie dniem emocjonującym. Nie tylko dla ludzi współtworzących wydarzenie, ale i dla Was, dla których całe przedsięwzięcie powstało. Również „pracuję” w tej redakcji i będę organizowała jeden z konkursów. Będziecie?

Linki:

Fb: https://www.facebook.com/Redakcja-Essentia-574525655935039/timeline/

Strona internetowa: http://redakcja-essentia.blogspot.com/

piątek, 25 września 2015

Mocna, smutna i wymagająca, czyli "Uwięziona" Marcel Proust



W końcu na mojej półce znalazł się kultowy już Proust. W poszukiwaniu straconego czasu to absolutna klasyka, uznana za arcydzieło literatury. Cykl quasi-autobiograficzny Marcela Prousta. Wydawnictwo MG kontynuując wydawanie klasyków w odświeżonych wydaniach (w tym przypadku jest to jednocześnie wydanie na 100-lecie pierwszego wydania), kolejny raz świetnie się wywiązało z zadania. Mimo, że Uwięziona to piąty tom cyklu, ja czytałam ją jako pierwszą.

Marcel kocha Albertynę nad życie i przeraża go myśl o utraceniu ukochanej. Wie jednak, że ta do miłosnych uciech często wybiera kobiety, to też stara się ograniczyć takie kontakty. Podchody, niesnaski i intrygi - wszystko co zawiera ta 440 stronicowa książka.


Z każdym dniem wydawała mi się mniej ładna. Dodawało jej uroku jedynie pragnienie, jakie budziła w innych, kiedy dowiadując się o tym pragnieniu, zaczynałem na nowo cierpieć i chciałem im ją wydrzeć. Mogła mi sprawić ból; dać radość-nie. Jedynie samym cierpieniem trwało moje nudne przywiązanie.

Jest to w ogóle moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcela Prousta. Ponadto pierwsze spotkanie z tym rodzajem literatury. Jeszcze nie spotkałam się z autobiografią, która napisana jest w taki sposób. Na pierwszy rzut oka widać dlaczego ta powieść uznawana jest za arcydzieło. Może osobiście nigdy czegoś takiego bym o niej nie powiedziała, ale nie są to słowa do końca rzucone na wiatr.

Większość książki to monolog. Proust jest bardzo zazdrosny o Albertynę. Kocha ją i wie, że lubi spotkania z kobietami. Próbuje zapobiec takim kontaktom. Uczucia zmieniają się w nim jak w kalejdoskopie. Raz kocha ją na zabój, a za chwilę prawie nienawidzi. Śledzimy jego rozterki i pobudki, wnikając do wnętrza zazdrosnego mężczyzny, który ukrywa fakt, że Albertyna u niego mieszka, aby uniknąć jej konfrontacji z jego przyjaciółmi, gdyż ma obawy, że któryś może się w niej zadurzyć. Jednym słowem, Marcel i Albertyna bawią się w ciuciubabkę.

Uwięziona to powieść męcząca. Czytałam ją bardzo długo i wolno, mogłabym porzucić po kilkunastu stronach. Jednak pchał mnie liryzm i bezsensowne postępowania głównego bohatera. Zachowania nielogiczne nabierają sensu, kiedy odnajdziemy klucz. Tą powieść po prostu trzeba rozszyfrować. Zabrała mi parę tygodni. I wiecie co? Nie czuję z tego powodu żalu. Precyzyjna konstrukcja i głębia to powody, dla których chwile kiedy męczyłam się z tą książką, nie mają znaczenia.

Główny bohater Uwięzionej to jeden z najnieszczęśliwszych bohaterów jakich poznałam w licznych książkach. Cierpi przez miłość i nie można temu zaradzić. Chce się uwolnić, ale perspektywa życia bez Albertyny przeraża go. Cierpi z Albertyną, ale bez niej upadłby na samo dno, a nawet niżej.

Mocna, smutna i wymagająca. Trzeba ją czytać powoli i w skupieniu. Inaczej nie ma sensu. Może sięgnę po pozostałe tomy? Może...

8/10





Za książkę dziękuję:

czwartek, 17 września 2015

Przeżyć koniec świata, czyli Arisjański fiolet - Pola Pane



Stało się. Koniec świata. Umarło wszystko. Rośliny, zwierzęta, ludzie... Emma i jej matka uciekły przed kataklizmem chowając się w schronie. Po dziewięciu latach brakło prądu i żyły w ciemnościach. Po dziesięciu latach zabrakło również wody. Emma zdecydowała się wyjść na powierzchnię. Zmieniło się wszystko. Pierwsze wrażenie nie było dobre. Nie było nic. Kiedy Emma zostaje znaleziona przez przystojnego Korina ona i jej matka zostają zabrane do miasta. Okazało się, że niewielka liczba ludzi przeżyła. Z innej planety przybyli Arisjanie - rasa wyjątkowo inteligentna, ale bez uczuć jak miłość czy nienawiść, o pomarańczowej skórze. Odtworzyli oni część roślinności i niektóre gatunki zwierząt. Cywilizacja zmierza do odbudowy. Co jednak stanie się kiedy Emma zakocha się w chłopaku bez uczuć? Co stanie się, kiedy źli ludzie zagrożą temu co powstało do tej pory? Na jakie wyrzeczenia będzie musiała zdobyć się Emma?

Pomarańczowy kosmici, którzy oprócz kolory skóry nie różnią się niczym od ludzi. Usunęli ze swoich mózgów części odpowiedzialne za nienawiść, przypadkowo pozbywając się też miłości. Są rozwiniętą intelektualnie rasą. Muzyka czy literatura to dla nich tylko niepotrzebne zaśmiecanie umysłu. Emma początkowo czuje nienawiść do Korina, zagorzałego Arisjanina, ale potem jej uczucia względem niego stają się coraz cieplejsze. Jego też coś do niej ciągnie, ale nie jest to miłość - Arisjanie nie znają takich uczuć. Jest to pociąg fizyczny, któremu nie potrafią się oprzeć. Zawierają układ. Nieuniknionym jest jednak, że Emma wyjdzie z tego w kawałkach i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dziewczyna, chłopak i trudna miłość - nuuudaaaa. Było wielokrotnie. Też tak najpierw pomyślałam, ale potem zaczęłam czytać i mówię: nie. Jest to coś zupełnie nowego, kosmicznie wspaniałego i odlotowego. Fabuła nie skupia się też tylko i wyłącznie na relacjach Ziemianki i Arisjanina, ale głównie na nowym świecie, który jest zagrożony. Generał - bezwzględny, bezlitosny, próbujący podporządkować sobie cały świat. Próbuje zaburzyć chwiejną harmonię. Co będzie, jeśli tylko ktoś, kogo Generał nigdy nie spotkał może ocalić to co zostało z Ziemi?

Ustaliliśmy jedno - fabuła jest oryginalna i wspaniała. Dawno nie czytałam nic tak świeżego. Mogło to mieć zadatki na tani gniot, ale na szczęście nie jest nim. W tej powieści zostały przemycone wartości, które podświadomie zauważamy. Co najważniejsze, jest to powieść polskiej autorki. Ten gatunek w wersji polskiej jest bardzo niechętnie przyjmowany i niesłusznie niedoceniany. Na zachodzie coś takiego byłoby bestsellerem.

Styl jakim posługuje się autorka jest prosty i lekki. Tekst czyta się bardzo szybko i wcale nie taka krótka książka przeminęła mi w mgnieniu oka. Naprawdę bardzo przyzwoicie napisana i makabrycznie wciągająca. Autorka nie ustrzegła się paru błędów, które kompletnie nie mają znaczenia, zwłaszcza zważywszy na to, że Pola Pane jest początkującą pisarką. Większość z tych niewielkich mankamentów zapewne zostanie poprawiona, gdyż autorka zdecydowała się na wydanie w innym wydawnictwie, co mam nadzieję zrobi lepiej dla tej powieści. Może jakaś przyzwoita promocja?

Wspomnę jeszcze o ciekawym dodatku do tej powieści. Dołączona jest do niej płyta z piosenkami zespołu Rayne, a właściwie głównej bohaterki, która uwielbia grać na gitarze i pisze własne piosenki, które zostały zaprezentowane na tej płycie. Muszę przyznać, że miło się tego słucha. Wokal i muzyka - wszystko się zgadza.

Bohaterowie. Emma jest wybuchowa i impulsywna. W mgnieniu oka przechodzi z gniewu do radości i czasami nieco tym irytuje. Jest jednak z tych, które "nie dadzą sobie w kaszę dmuchać". Kolejnym ważnym bohaterem jest Korin, którego na przemian uwielbiałam i nienawidziłam. W końcu nie wiem jakie są moje odczucia względem niego, ale jego kreacja jest świetna. Wspomnę także o całej rasie Arisjan, którą stworzyła autorka. Jest to mieszanka różnych wersji obcych z dozą własnej inicjatywy. Wyszło to fenomenalnie. Pozostałe postacie również nie zostały zaniedbane. Kilka z nich zostanie w mojej głowie, nawet jeśli byli drugoplanowi. Zdecydowanie jest to mocna strona tej powieści.

Zapowiedziana jest już druga część Arisjańskiego Fioletu i wprost nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że ta powieść zyska większy rozgłos, bo zasługuje na to. Polecam ją gorąco głównie starszej młodzieży. Warto poświęcić na nią trochę czasu :)
8/10
 




Za książkę dziękuję autorce - Poli Pane

niedziela, 6 września 2015

Ja jej nie zabiłam..., czyli Tease - Amanda Maciel


Do Tease podeszłam dość sceptycznie. W pierwszym momencie nawet nie przyszło mi do głowy, żeby ją przeczytać. W końcu jednak po namyśle postanowiłam spróbować. To, co było później to dłuższa historia. Jakieś 330 stron.
„– To znaczy, że nazwała ją pani dziwką innym razem?
– No, według mnie, ona była dziwką. Więc jestem pewna, że nazwałam ją dziwką.
Nie wiem tylko, czy powiedziałam, że jest dziwką, dwudziestego trzeciego stycznia.”
Są właściwie dwie główne bohaterki; Sara - to z jej perspektywy poznajemy całą historię i Emmę - wiemy o niej tylko to co Sara. Dlaczego? Bo Emma nie żyje. Rozdziały czasu teraźniejszego opowiadają o procesie, przesłuchaniach, złych spojrzeniach ludzi i trudnym życiu Sary po samobójstwie Emmy. Wszystko dlatego, że ponoć znęcała się nad nią wraz ze swoją przyjaciółką. Sara nie czuje skruchy o to dlatego wszyscy jej nienawidzą. Są jednak też rozdziały czasu przeszłego, kiedy Emma żyła i w pełni zasługiwała na wszystkie obelgi. Ale nikt ich nie słucha. Przecież Emma byłą taka idealna, prawda?


Wiecie co? Nie żałuję ani sekundy, którą przeznaczyłam na lekturę tej powieści. Zanim jednak przejdę do tego, zwrócę uwagę na dwie, dość ważne, acz nie najważniejsze, rzeczy. Okładka. Rozumiem przesłanie, ale można było to inaczej ukazać. Nie podoba mi się, jest wręcz okropna. Grafik nie popisał się. Na szczęście plusem jest tytuł, którego na szczęście nie zmienili. Gdyby to przetłumaczyli, byłoby słabo. Jest on trafny, ale ciężko byłoby zrobić z tego coś chwytliwego po polsku.

Przechodząc do treści: opis mimo wszystko nie był interesujący, jednak jak to często ze mną bywa, poczułam "to coś". Znowu było to trafne. Nie wiedziałam na dobrą sprawę czego się spodziewać, bo mam egzemplarz przedpremierowy i nie mogłam poznać wielu recenzji, a przynajmniej tych polskich. Zwlekałam kilka dni z jej przeczytaniem, ale w końcu byłam tak ciekawa, że zaczęłam i szybko nie skończyłam. Niesamowicie mnie wciągnęła, styl Amandy Maciel jest naprawdę świetny. Dzięki niemu czyta się szybko i lekko, choć przygotowałam się raczej na coś głęboko psychologicznego i bynajmniej łatwego. Jest jeszcze jeden ważny element, a mianowicie bohaterowie. Autorki wyśmienicie poradziła sobie z tym zadaniem. Zwłaszcza dogłębnie poznajemy Sarę, która nie czuje się winna z powodu śmierci Emmy, choć robiła jej dużo świństw i rzucała w jej stronę wyzwiska, co być może przyczyniło się do jej samobójstwa. Właściwie czy Sara jest ofiarą czy katem trzeba rozstrzygnąć samemu. Ja osobiście jestem po jej stronie. Emma była bardzo irytującą bohaterką (pojawiała się w rozdziałach z przeszłości) i jej zachowanie było żałosne, dlatego sądzę, że to Sara jest ofiarą. Emma perfidnie udawała niewiniątko, a na Sarę i jej przyjaciół spadła cała odpowiedzialność, bo otwarcie mówili co myślą na temat Emmy. Teraz wszyscy są przeciwko nim i nazywają mordercami.
"Jest po prostu tak, jak powiedziała Brielle zaraz po całej tej aferze: Emmie udało się wyjść z tego bez szwanku. Wszyscy powtarzają: „Nie ma jej, więc nie może się bronić”. Ja natomiast jestem i to jest naprawdę do dupy. Krótko mówiąc: ktoś umiera, więc wszyscy żywi automatycznie są od razu winni."
Liceum to czas kiedy ostatecznie wkracza się w dorosłość. O ile w gimnazjum jest trudno, liceum to szkoła przetrwania. Pojawiają się prawdziwe problemy. Powinien to być czas nauki i radości. Niektórzy jednak są poniżani. Taką sytuację opisuje Amanda Maciel. Jest to jej obłędnie dobry debiut. Od razu rzuciła się na głęboką wodę. Tą książkę łatwo można było zepsuć. Tym razem tak się nie stało i za wielkie ukłony.

Tease wzbudziła we mnie mnóstwo emocji. Jest lekturą niecodzienną. Losy bohaterów śledzi się z zapartym tchem i można ją swobodnie zinterpretować. Czyta się ją szybko i bardzo przyjemnie. Mam wrażenie, że ta recenzje wyszła za długa. Niestety krócej się nie da. Można by za to dyskutować na temat tej książki bardzo długo, bo może ona wzbudzać kontrowersje. Wiadomo za to jedno - jest bardzo dobra.

9/10
 



Za książkę dziękuję:
 

środa, 2 września 2015

Recenzyjki: Horyzont zdarzeń, Zakon mimów, Podróż do wnętrza ziemi, Dziewczyna z zegarem zamiast serca

Recenzyjki to cykl postów, w których recenzuję kilka książek na raz. Są to opinie ujęte w kilku zdaniach bez zbędnego wdawania się w szczegóły.


Horyzont zdarzeń
Drygi tom serii Parabellum, w którym kontynuowane są losy bohaterów z pierwszej części.

Jakiś czas temu czytałam pierwszą część cyklu Parabellum tj. Prędkość ucieczki i bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Nie wiem dlaczego drugą część przeczytałam dopiero kiedy pojawił się news, ze można się spodziewać za kilka miesięcy trzeciego tomu, ale lepiej późno niż wcale. Druga część jest niestety krótsza. Mróz trzymał w niej fason, ale muszę stwierdzić, że pierwsza część była lepsza. Nie znaczenie, ale jednak. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji. Horyzont zdarzeń nie pohamował mojego apetytu, a raczej go zwiększył. 8/10




Dziewczyna z zegarem zamiast serca
Myślał, że spotkał miłość swojego życia. Być może tak właśnie było. Problem w tym, że bez powodu ona popełniła samobójstwo. Po latach spotkał ją w jednym z barów. Ona poprosiła go o pomoc. Miała kłopoty, zadarła z niewłaściwymi ludźmi. Aha, jeszcze jedno. On jest tylko narzędziem.

Bez bicia przyznaję się, że kupiłam to tylko ze względu na intrygujący tytuł oraz rekomendację Niebieskiej Zakładki. W gruncie rzeczy to nie bardzo orientowałam się o czym jest. W każdym razie zainteresowała mnie od początku, akcja rozkręcała się od pierwszych stron. Styl przypadł mi do gustu i połknęłam ją bardzo szybko. Fabuła jest naprawdę bardzo interesująca, z niespodziewanymi zwrotami akcji. Wszystko się zgadza, a jednak te elementy nie były całkiem dopieszczone przez co nie mogę w pełni powiedzieć, że mi się podobała. Tak właściwie to nie wzbudziła we mnie większych emocji. Przeczytałam, miło spędziłam czas i nic więcej. 6/10



Zakon mimów
Druga część serii The Bone Season. Kontynuacja akcji z Czasu żniw co oznacza więcej, lepiej i szybciej.

Czas żniw podobał mi się ogromnie i nie mogłam się doczekać kontynuacji. Kiedy w końcu się pojawiła nie wiedzieć czemu zwlekałam z jej kupnem, a potem na dodatek stała na półce kilka tygodni. W końcu po nią sięgnęłam. Ile tam się dzieje! Jedno, wielkie wow. Samantha Shannon nie spuszcza z tonu i zaskakuje ponownie. Wszystko się zgadza. Bezbłędne 9/10



Podróż do wnętrza ziemi
Ekscentryczny stryj odkrywa wiadomość w pewnej książce. Mówi ona, że da się dotrzeć do środka ziemi. Nasi bohaterowie wyruszają w podróż. Czy uda im się tam dotrzeć?

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Juliusza Verne. Nie pierwsze i nie ostatnie, bo styl mimo iż nieco przestarzały podbił moje serce, a fabuła to po prostu majstersztyk. Wspomnę jeszcze tylko, że kolekcja Hachette z oryginalnymi wydaniami to świetny pomysł. 8/10



Jeśli chcecie poznać szerszą opinię o którejś książce - piszcie, a być może pojawi się dłuższa wersja :)